Nadchodzi gorący okres walki o miejsce w przedszkolu. Każdy rodzic
posiadający dziecko wie, jaka to katorga. Czekanie na dzień, kiedy można się
zalogować do systemu, zaniesienie podania i czekanie... na wyniki. I
wypatrywanie tych wyników, całkiem jak za moich czasów wypatrywanie wyników
przyjęcia na studia na drzwiach placówki (wtedy nie było jeszcze ochrony danych
osobowych, szukało się swojego nazwiska :)). Straszna nerwówka. Nie ważne, czy
decyzja była pozytywna, czy też niekoniecznie, musimy zacząć płacić za ten
przybytek i za jedzenie, które jest tam naszym dzieciom serwowane. Jeśli
przedszkole jest państwowe, opłaty nie są zabójcze (powiedzmy), ale już
prywatne... O ho ho. To jest ciekawszy temat do rozważań.
Kilka dni temu TVN podał, że koszt prywatnego przedszkola to około
bodajże 800 – 1000 złotych. Ostatnio natomiast w Faktach kwota ta magicznie
wzrosła do „średnio” 1200 złotych (czyli są takie za 800, ale i takie za 1800).
Dlaczego? Pewnie dlatego, że straszenie rodziców jest fajne. Można ponarzekać,
jakie te przedszkola są teraz drogie, jak to się ich właścicielom w głowach
poprzewracało, że chcą zarobić miliony kosztem biednych dzieci, których rodzice
ciężko pracują. Co z tego wynika? Nic. Absolutnie jedno wielkie nic. Oczywiście
oprócz palpitacji serca u biednych rodziców, którzy nagle zaczynają się
zastanawiać, czy urlop wychowawczy to naprawdę taki zły pomysł i czy jeśli
wezmą jeszcze trzy pożyczki to czy sobie poradzą...
Tymczasem jak tylko taki biedny rodzic zacznie się rozglądać to
zauważy, że nie takie przedszkole straszne, jak je w TVN malują. Mieszkam
wprawdzie na obrzeżach, ale jednak we Wrocławiu i doprawdy nie ma tu
przedszkola droższego niż 800 złotych, oczywiście razem z wyżywieniem. Ja nie
twierdzę, że to mało, ale jednak nieporównanie mniej niż ich „średnio 1200”.
Przedszkole tak drogie po prostu nie miałoby prawa bytu, bo nikt by tyle kasy
nie zapłacił. Może w takim razie Warszawa narzuca tak wysokie ceny? No fakt,
znalazłam (oczywiście online) przedszkole w Warszawie, które proponuje mi
posłanie tam dziecka za skromne 1800 miesięcznie, ale jest to przedszkole
dwujęzyczne. Przy „normalnych” cena zamyka się zazwyczaj w okolicy 1100
złotych.
Wniosek z tego jeden – sezon na denerwowanie rodziców i zwiększanie
szaleństwa przedszkolnego uważam za otwarty.