No i znowu na początek mała prywata :) Dziękuję tym kilku osobom, które postanowiły coś poradzić na moją ostatnią chandrę. Dziękuję za komentarze. Była Was trójka, wobec czego wymienię Was z "imienia": anulla, Astrid i pisacje. Dziękuję i pozdrawiam. Na razie niczego nie kasuję, z powrotem nabrałam wiatru w swe skromne skrzydła i piszę, piszę, piszę :) A teraz do rzeczy.
Ostatnio widziałam w TV historię ludzi pokrzywdzonych przez dyrektorkę szkoły. Nauczyciele i pracownicy, wierząc, że każdy z nich jest jedyny, pobrali dla pani dyrektor pożyczki. Potem owa pani się na nich wypięła, a pożyczkobiorcy zostali z długami poważnie przekraczającymi ich możliwości finansowe. Przypomniało mi to historię sprzed kilku lat. Sytuacja niemal ta sama, ale tym razem goleni byli parafianie, bo kaski zachciało się księdzu. Chodził po domach (a możliwości miał nieco większe niż pani dyrektor) i namawiał ludzi na branie dla niego kredytów. Oczywiście owieczki wierzyły księdzu, bo jak tu księdzu nie wierzyć???!!! [sic!] Ludzie pobrali kredyty, a księżulo zniknął i zostawił owieczki z długami. Nie wiem, czy pani dyrektor została zainspirowana rzeczonym księdzem czy też sama wpadła na doskonały pomysł wzbogacenia się małym kosztem i nie tym mam zamiar się zająć.
Przeraża mnie natomiast głupota tych ludzi, którzy pobrali kredyty, a teraz płaczą. Lecą do TV zamiast siedzieć w domu i przełykać łzy wstydu. Wprawdzie ludzie twierdzą, że to nie oni muszą się wstydzić tylko te potwory, co ich skrzywdziły (równam tutaj historię dyrektorki i księdza, bo zamierzam pojechać po wszystkich ofiarach po równo), ale chyba oczywiste jest, że trzeba być bardzo dziwnym człowiekiem, żeby aż tak zaufać tym ludziom.
Po pierwsze, kult księdza w naszym kraju. Przecież ksiądz nie może mnie okłamać, skrzywdzić, omotać, zbałamucić. Bo co? Bo jest nadczłowiekiem? Bo w seminarium istnieją specjalne testy na uczciwość i prawdomówność, dlatego właśnie z tych placówek wychodzą ludzie tylko i wyłącznie czyści w sercu i na duszy? Czy może coś mi umknęło? Póki co chyba jednak nic mi nie umknęło i mam wrażenie, że ksiądz taki sam człowiek jak ja czy mój sąsiad. Niektórzy są dobrzy, chcą pomagać i martwią się o swoje owieczki, a inni chcą je golić. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Księdza powinno się traktować jak każdego innego człowieka. Słuchać, szanować, ale ufać mu z rozwagą. Czy gdyby do tych ludzi przyszedł dobrze im znany sąsiad i poprosił o gigantyczną pożyczkę, jemu też tak chętnie pobiegliby do banku? Jakoś wątpię. Dlaczego więc polecieli księdzu?
Z drugiej strony pani dyrektor szkoły. Na wsi. Po kilku innych osobach, jak proboszcz czy komendant straży pożarnej najważniejsza i najbardziej poważana osoba. I ci nauczyciele i pracownicy są podobno straszeni zwolnieniami (oczywiście subtelnie i aluzyjnie). Biorą te pożyczki, bo pani dyrektor ładny dom ma, to ją stać na zapłacenie tych rat. Trochę płaci, całkiem jak ksiądz, po czym płacić przestaje i zostawia ludzi z długami. Nie jej małpy, nie jej cyrk.
No i tu dochodzę do sedna… Jak tak można??? Co ci ludzie myśleli, biorąc pożyczki dla tej dwójki? Co im chodziło po głowie, że podjęli akurat takie decyzje? Nie mogę bliżej odnieść się do sprawy księdza, bo niewiele mam z kościołem wspólnego, ale pracuję w szkole i mam dyrektorkę. Nie prosiła mnie ona nigdy wprawdzie o pożyczkę, ale załóżmy, że kiedyś by to zrobiła pod groźbą zwolnienia. Załóżmy, że pracowałabym wtedy na wsi, gdzie o pracę trudno. Co bym zrobiła? Mogłabym odmówić, ona by mnie zwolniła, ja bym poszła do sądu pracy, ale szantaż trudno udowodnić. Jej słowo przeciwko mojemu. I co? Wystarczyłoby nagrać rozmowę pomiędzy mną a panią dyrektor, jak to subtelnie i aluzyjnie daje mi do zrozumienia, że może mnie zwolnić jeśli nie załatwię jej kasy. Są dyktafony, telefony, mp3-ki, cuda wianki.
Przykro mi, nie rozumiem tych ludzi. Nie rozumiem, dlaczego decydują się na takie kroki. Nie rozumiem, dlaczego ślepo ufają obcym sobie ludziom. Nie rozumiem, co nimi kieruje. Wiem, że jeśli biorę duże kredyty na siebie, to sama jestem sobie winna, że wydałam te pieniądze na siebie i coś z tego mam (nie ważne, czy były mi potrzebne na leczenie czy na własne przyjemności). Natomiast branie pożyczki na kogoś… w grę wchodzi chyba tylko najbliższa rodzina, której ufam, nigdy obcy. A jednak ksiądz czy pani dyrektor to ludzie dla mnie obcy…