piątek, 12 września 2014

Czego się spodziewać kiedy się spodziewasz...


że zostaniesz nauczycielem. Wstęp wprawdzie lekki, ale temat ciężki, długi i trudny do wyczerpania czy choćby omówienia. Podejmuję się tej samobójczej próby z powodu maila, który dostałam od jednej z czytelniczek i która to właśnie podsunęła mi taki pomysł. Otóż zdarza się podobno, że na bloga wchodzą osoby, które myślą o zawodzie nauczyciela. I w sumie wszystko tu niemal jest, ale z perspektywy kogoś, kto uczy już 12 lat (tak, tak, tyle mi ostatnio wyszło...). A co z tymi, którzy swoją przygodę dopiero rozpoczynają albo wręcz dopiero się zastanawiają, czy wkroczyć w ten świat pełen niewiadomych?
Nie łudźmy się, tematu nie wyczerpię ani w jednym poście, ani w kilku. Może macnę nieco, może poskrobię po powierzchni, ale na pewno nie skończę. Zawsze będą pojawiać się kolejne pytania, kolejne wątpliwości, kolejne problemy, ale też kolejne radości. No i perspektywa nieco uboga, bo wypowiadać się będę z punktu widzenia anglisty, za inne przedmioty nie odpowiadam. No ale ad rem.
Po pierwsze i najważniejsze - na to, co Cię czeka, nie przygotują Cię żadne mądre podręczniki metodyki ani pedagogiki. I nie chodzi mi o to, żeby siać horror, po prostu to jest praca z ludźmi, z dzieciakami, które nie przystosowują się do podręczników. Owszem, można tam znaleźć niezłe sposoby nauczania, ale jak przychodzi co do czego, zostajemy z problemem sami. Musimy sami dojść do tego, jak sobie z tym czy tamtym poradzić. Pozostaje zdać się na instynkt. Czasami wiele wody upływa, zanim praca zaczyna dawać efekty, czasami wcale ich nie daje i z tym też trzeba się pogodzić. Taka praca.
Po drugie, ilość przepisów, papierków i dokumentów do zapoznania sie i stosowania zaleje Cię nagle, bez żadnego ostrzeżenia i bardzo prawdopodobnym jest, że się w tym utopisz. Spokojnie, brak znajomości Cię nie zabije, tak jak nie zabił mnie, ale z perspektywy czasu musisz mi uwierzyć, że lepiej te przepisy i zasady znać. Coś zwanego podstawą programową, rzekomo mądre i jedynie słuszne dzieło, ustawa o systemie oświaty, Karta Nauczyciela, rozporządzenia takie i owakie, WSO, PSO, Statut, regulaminy, wymagania... można by tak wyliczać do jutra. Z wszystkim tym przyjdzie Ci się zmierzyć, młody adepcie. I jak już to wszystko przeczytasz i przetrawisz to może odechcieć Ci się pracować w tym zawodzie. To normalne, ale to nie powód, żeby rezygnować. Doprawdy, mała Twa wiara, jeśli na tym etapie rezygnujesz.
Trzeci problem to placówka, w której przyjdzie Ci pracować, kadra i oczywiście uczniowie. I tutaj nie ma żadnych reguł. Jesteś wystawiony na jedną wielką niewiadomą. Są dyrektorzy, którzy dla zasady zwołują jedną Radę Pedagogiczną w tygodniu i niby nie wiadomo po co, ale trzeba być, bo to obowiązkowe. A spróbuj pisnąć, że tak jakoś za często może to zaraz usłyszysz, że to w ramach 40 godzin pracy i masz obowiązek, i proszę się nie odzywać. Są też tacy, którzy podchodzą do tego zdroworozsądkowo i nie ma co się szarpać. Są tacy koledzy i koleżanki, które tylko czekają na powinięcię się Twej szanownej nóżki, żeby zgarnąć Ci godziny, a są tacy, którzy poratują w potrzebie. Są tacy uczniowie, którzy będą Ci się śnić po nocach i bynajmniej nie będą to sny przyjemne, a są tacy, po których będziesz płakać, jak będą odchodzić. Tutaj możesz spodziewać się wszystkiego.
Wychodzi więc na to, że spodziewać się można wszystkiego i jedyne co jest łatwe do przewidzenia to fakt, że niczego nie da się przewidzieć. I trochę tak jest. Można tylko robić to, co lubi się najbardziej, czerpać z tego niekłamaną satysfakcję, mieć nadzieję i wiele cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz