czwartek, 10 stycznia 2013

Dodatek motywacyjny - epilog.


Wróciłam do szkoły i to widać od razu. Znowu rwę sobie włosy z głowy i znowu brać nauczycielska i uczniowska dostarcza mi nowego materiału na posty. Nie będzie więc farmazonów w stylu łapówek i basenów, wracamy na własne podwórko i do dalszego kalania własnego gniazda.
Kilka dni temu pani dyrektor uszczęśliwiła nas arkuszem, w którym musimy wyspowiadać się ze wszystkich swoich działań. Ma to służyć sprawiedliwemu przyznawaniu dodatków motywacyjnych. Byłam wniebowzięta, choć miałam zastrzeżenia co do samej treści dokumentu. Powód był prosty - po ostatnim dodatku motywacyjnym zwątpiłam w sens jego dostawania, bo kwota tak bardzo mnie oszołomiła, że nie wiedziałam, czy najpierw kupować zegarek Cartiera, czy pierścionek z brylantem (oczywiście sarkazm).
W pokoju nauczycielskim oczywiście od razu usłyszałam, jaka to wielka niesprawiedliwość i bezsens produkować kolejne papiery. A ja oczywiście stanęłam okoniem i stwierdziłam, że ja się cieszę, bo czuję się niesprawiedliwie potraktowana i uważam, że teraz będzie przynajmniej jaśniej i konkretniej. To, co usłyszałam od jednej z nauczycielek, powaliło mnie na kolana (cytat „mniej więcej”, ale sens zachowany):
- No tak, bo TY latasz teraz na kursy, bo młoda jesteś, a ja 20 LAT PRACUJĘ i wszystkie te szkolenia już przeżyłam!
I powiem, co mi się od razu nawinęło do głowy: „Dodatku motywacyjnego nie dostaje się przez zasiedzenie, a za lata pracy jest wysługa. Jak się chce dostawać więcej, trzeba zasuwać.” Nie odpyskowałam, bo mimo że zazwyczaj mam cięty język i mówię szybciej niż pomyślę to wiem, że z tą panią rozmowy nie ma. Starszy ma mieć zagwarantowany szacunek i młody nie będzie jej pyskował – takie jest jej zdanie.
No tak, nie ma już ochoty wiele robić, bo swoje przepracowała i swego czasu udzielała się jak mogła. I ja to rozumiem i szanuję. Nie wiem, czy sama nie odpuszczę sobie po zrobieniu awansu na kilka lat. Trzeba przystopować, nie da się na 150% cały czas. Tylko że wtedy nie będę oczekiwała wysokiego dodatku. Będę musiała zadowolić się średnim, bo po mnie przyjdą zapewne następni. Tymczasem pani uważa, że skoro pracuje dłużej, to powinna dostawać więcej nie tylko pensji (wysługa lat, wyższy stopień awansu), ale też wszystkich pozostałych apanaży, które zależą od nieco innych warunków niż lata pracy.
Nie przejmuję się jednak aż tak bardzo (choć ciśnienie mi podniosła), bo najczęściej najgłośniej krzyczą ci, którzy mają niewiele do napisania. Ja tam wypełniłam arkusz i wysłałam go do oceny, a z jego zawartości byłam całkiem zadowolona, choć oczywiście mogłam robić jeszcze więcej...

7 komentarzy:

  1. Ja przechodziłam to w zeszłym roku. Chodziłam na tysiąc kursów, szkoleń, warsztatów, kolejne studia itd. Do tego prowadziłam kilka miesięcy projekt, konkursy... i dodatek jeden z niższych- 201 zł brutto. Poza tymi, którzy rzeczywiście mieszkają w szkole- najwyższe dostały osoby z długim stażem, które nie robią kompletnie nic poza codzienne lekcje. Moja koleżanka tylko wysyła młodzież na niezliczoną liczbę konkursów, ale nawet nie poświęca minuty na przygotowanie ich i dodatek -800-900zł... Też piszemy sobie dwa razy w roku "laurki", nie wiem w jakim celu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dostałam w tym roku dodatek motywacyjny w wysokości... 100 złotych brutto. Po zeszłorocznym zasuwaniu zastanawiałam się, czy śmiać się czy płakać. A to wszystko rzekomo dlatego, że nie "pokazywałam się" na zewnątrz szkoły, za to wiele robiłam w szkole. Przygotowywałam dzieciaki do konkursów, zapraszałam gości, organizowałam wyjścia... wszystko na nic. I tak jak napisałaś, ci z największym stażem, przychodzący jedynie na lekcje, dostali najwięcej. I to wspaniałe gadanie, że jak będę miała taki staż jak ona to też będę odcinać kupony... Żenujące.
      Mam jednak nadzieję, że przy nowej pani dyrektor tak nie będzie. Zobaczymy już wkrótce.

      Usuń
    2. A, oczywiście nie muszę chyba dodawać, że stówa to jeden z najniższych dodatków w naszej szkole, jeśli nie najniższy. Każdy, kogo pytałam, dostał większy.

      Usuń
    3. U nas ten problem zasadniczo się skończył, Warszawa nie ma pieniędzy na pierdoły -typu dodatki motywacyjne, bo wiadomo-było EURO i robi się metro. Z tego powodu mamy wszyscy po równo -150zł/brutto...
      Nowy reforma mówi o tym , że szkoła ma być multimedialna- a kasy na chociażby rzutniki multimedialne nie ma(tablice multimedialne i e -podręczniki -nawet nie są w sferze marzeń), ale co tam stwierdziłam, że chcę uczyć chociaż trochę nowocześniej, ciekawiej i sama sobie kupiłam rzutnik (za własne- na raty) co też nie wpłynęło na ocenę mojej pracy. Teraz niestety dojrzewam do decyzji o zmianie zawodu, po 4 latach w tym zawodzie czuję się wypalona, nie ze względu na dodatki motywacyjne, ale generalnie...

      Usuń
    4. Mnie przy życiu trzymają mimo wszystko dzieci. Oczywiście, że zdarzają się gorsze, ale zdarzają się i lepsze i to dla nich nadal uczę. Dopóki tacy są, dopóty warto się starać. I dlatego nadal będę, choć o wypalenie w tym zawodzie nietrudno.

      Usuń
  2. No te wysokości dodatku różne są, u mnie maksymalnie można dostać trzy stówki; ale fakt, że jest przyznawany bardzo uczciwie i nikt nie ma żadnych wątpliwości, za co go dostają ci, co mają największy i za co nie dostają ci, co go nie mają. I to chyba ważniejsze - nie ile jest, bo jest jak jest, ale że wie się, dlaczego dany ktoś ma najwięcej.
    Pani po 20 latach mnie załamała; sama pracuję już ponad 20 lat z dziećmi i wciąż latam po różnych konferencjach, kursach, spotkaniach, z tą różnicą, że umiem dokonać selekcji i znaleźć takie, które naprawdę mnie interesują. Niestety, widzę dużo nauczycieli jęczących i stękających, ze im tak ciężko i źle i ze tak bardzo by chcieli uciec od tego wstrętnego zawodu - i szlag mnie trafia, czemu nie idą w cholerę, żeby mogli w nim pracować ci, którzy naprawdę tego chcą i robiliby to z sercem.
    I tak, dzieci są największym i najwdzięczniejszym dodatkiem motywacyjnym do naszej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie :)
    całkiem niedawno znalazłam Twojego bloga i czytam każdy post ;)

    ten mnie szczególnie poruszył, ponieważ u mnie jest ta sama sytuacja. Jestem nauczycielem kontaktowym w czasie stażu. Odwalam kawał roboty za moją opiekunkę, która uczy tego samego przedmiotu, bo zawsze słyszę tekst "wpiszesz sobie to do sprawozdania".. dodatku mam 4%, czyli tyle co nic. Nie chodzi mi o tę kasę, ani nawet nagrodę dyrektora, która w naszej szkole jest przyznawana co roku 14-go października, a której w 9-letniej karierze nie dostałam ani razu, ale fakt samego docenienia, stwierdzenia, że to co robię, jest ważne, potrzebne uczniom i zasługuje na jakieś uznanie. Wystarczyło by mi samo "dziękuję" z ust Pani Dyrektor...

    Pozdrawiam serdecznie i nadal będę czytała Twoje posty :D
    Ania

    OdpowiedzUsuń