wtorek, 28 października 2014

Jak uczyć się języków obcych?


Obejrzałam sobie filmik krążący w sieci, w którym pan znający biegle siedem czy osiem języków uświadamia ludziom, jak się ich uczyć, aby się nauczyć. Mówi też coś o tym, że szkoła jest "be", bo uczy gramatyki zamiast "zanurzać" w języku. No dobra, może nieco demonizuję, ale wiem, co by było, gdyby ten filmik zobaczyli moi uczniowie (albo już go zobaczyli i pastwią się po raz kolejny nad straszną szkołą). Ostatnio też po raz kolejny wpadłam na demota, z którego jasno wynika, jaka to szkoła jest niedobra i niepotrzebna, bo uczy totalnie beznadziejnych rzeczy. Na przykład można poznać "1000 wzorów potrzebnych do równań trygonometrycznych", a za Chiny nie umieć wypełnić druku PIT. Albo wiedzieć "jak powstają pseudopodia", a nie umieć dobrać sobie leku na przeziębienie.
No ale wróćmy do filmiku, bo wolałabym jednak skupić się na językach w kontekście tego, jak beznadziejna jest szkoła. Otóż co usłyszą prawdopodobnie moi uczniowie:
  1. Gramatyka jest totalnie niepotrzebna.
  2. Słówka potrzebne są w zakresie może 25, w tym wulgaryzmy, a że tyle już znają to resztę mogą sobie odpuścić.
  3. Szkoła jest bez sensu, bo katuje ich gramatyką, a skoro ona jest niepotrzebna to mogą olać szkołę i głupi angielski.
Czego moi uczniowie prawdopodobnie NIE usłyszą:
  1. W języku należy się "zanurzyć" na kilka godzin dziennie. Nie w piosenkach, których i tak w zasadzie nie słuchamy, a w realnym języku (wiadomości, filmy, programy) przez kilka godzin dziennie. Nie minut, godzin!
  2. Trzeba nie tylko słuchać, ale i powtarzać. Bo słuchając uczymy się jedynie pasywnie, prawdziwa nauka mówienia powstaje przez powtarzanie. No i kilka godzin dziennie.
  3. Trzeba nauczyć się co najmniej kilkanaście podstawowych czasowników i te kilkaset słówek (tak, w efekcie kilkaset, a nie 25). I powtarzać je przez te kilka godzin dziennie.
No i teraz dochodzimy do tego, dlaczego szkoła jest zła i nie uczy języka prawidłowo. Nie zanurza w języku. Pani najczęściej mówi po polsku, tłumaczy godzinami zawiłości Present Simple zamiast zabawiać konwersacją. I dlaczego się niby z tym nie zgadzam?
Po pierwsze primo nie mam czasu, żeby "zanurzyć" uczniów w języku. Prosty przykład - uczę aktualnie w społecznej szkole podstawowej, gdzie uczniowie mają siedem godzin języka w tygodniu. Tu jest zupełnie inna sytuacja. Tutaj mogę się popisać i rozmawiać z nimi na tyle, na ile oni są w stanie mnie zrozumieć. Siedem godzin tygodniowo to i tak mało, ale więcej niż w "normalnej" szkole. Uczę też nadal w gimnazjum i tutaj mam trzy godziny tygodniowo przy dobrych wiatrach. Jest różnica? Jest.
Po drugie primo założenie jest takie, że uczeń się uczy. Powtarza słownictwo samodzielnie, ćwiczy samodzielnie, ogląda programy, słucha tekstów i powtarza je samodzielnie. Jeśli tego nie robi wszystko jest do niczego. Bo nie powtarzając zapominamy. Taka smutna prawda. I te trzy godziny niczego nie zmienią, jeśli muszę po raz kolejny powtarzać te same słówka, bo uczniowie je zapomnieli, bo ich nie powtarzali. I nie, z reguły nie tłumaczę tak po prostu z angielskiego na polski, a gimnastykuję się pokazując, tłumacząc po angielsku, wygłupiając się, żeby była ta kwestia poznawcza, żeby nie było przełożenia słówko - tłumaczenie, ale samodzielne dochodzenie do tego, co ono znaczy.
I po trzecie primo trzeba mieć motywację. Motywację nieco większą niż dwója na świadectwie, bo takową zdobyć w miarę łatwo. Wielokrotnie zdarzało mi się uczyć dorosłych, od których słyszałam "pani mnie w szkole nie nauczyła, dlatego teraz płacę krocie za kurs". I szlag mnie jasny trafia, bo już wiem, na jaki typ człowieka trafiłam. Przez całą szkołę przebrnął ucząc się wcale albo na minimum, bo mu się nie chciało, bo po co mu głupi angielski. Teraz nagle okazało się, że w pracy to jednak wymagają i trzeba się nauczyć, nie ma przebacz. I zwalanie na "panią ze szkoły". Motywacją są pieniądze, potrzeba (na przykład zwiedzanie świata), zainteresowania albo świadomość autorozwoju. Jeśli jej nie ma, nie ma też nauki języka. Ani właściwie żadnej nauki, jeśli mam być szczera. I nie, motywacji nie da się wymyślić, "znaleźć", motywacją nie może być nauczyciel, bo co to za motywacja, że jak nauczyciel się zmieni to już się człowiek nie uczy? Nauczyciel może być pomocą albo przeszkodą, ale nic poza tym.
No i na koniec - wiem, że szkoła nie jest idealna. Ja nie jestem idealna. Powinnam więcej mówić, zmuszać do mówienia, a pewnie mniej tłumaczyć tej gramatyki, ale 45 minut nie jest z gumy, a wszystkich nas gonią wymagania do egzaminu, gdzie części mówionej nie ma (a szkoda). Chciałabym uczyć języka inaczej, ale do tego potrzebne są nie tylko zmiany systemowe, ale też odpowiednie podejście uczniów. Bo nawet jakbym miała 10 godzin języka i niemal cały czas mówiła i "zanurzała" uczniów w języku, a oni mieliby mnie gdzieś, to ile bym się nie nagimnastykowała, nic by z tego nie wyszło.
Dlatego bardzo proszę, zanim powiecie słowa "pani mnie w szkole nie nauczyła" zastanówcie się, ile daliście z siebie, żeby SIĘ nauczyć.

2 komentarze:

  1. Mogę śmiało powiedzieć że "pani mnie w szkole nie nauczyła". Dlaczego? Dlatego że zamiast prowadzić lekcje rozmawiała ze swoimi pupilkami o filmach (nie po angielsku i nie na temat z książki) i opowiadała o swoim życiu prywatnym. Z książki przerobiliśmy przez 3 lata gimnazjum może 20% programu? Ale i tak zdaliśmy egzamin śpiewająco, bo wszyscy jechaliśmy na korkach (mnie nie było na to stać więc uczyłam się sama). Ja zdałam wzorowo, ale co z tego, skoro do liceum poszłam z ubytkami w gramatyce, której naprawdę do tej pory nie rozumiem i potrzebuję żeby mi ktoś ją wytłumaczył. Tak więc nie zawsze kiedy ktoś mówi że"pani mnie w szkole nie nauczyła" jest nieukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polemizuję z tezą, że istnieją źli nauczyciele. Jak w każdym zawodzie, tak i tutaj znajdują się jednostki słabe. Nie chodziło mi o taką sytuację. Chodziło mi o fakt, że ktoś całą szkołę bimba, a potem wysnuwa teorie w rodzaju "pani mnie nie nauczyła". Bo nikogo nie da się nauczyć, jeśli on sam pracy w to nie wkłada.
      A jeśli chodzi o problemy z gramatyką to chętnie pomogę, jeśli tylko wystarczy internetowo - w każdym razie można spróbować. Mail do mnie jest, więc jakby co to czekam na kontakt.

      Usuń