poniedziałek, 21 września 2009

Kategorie uczniów.

Dzisiaj zrozumiałam, że jest kilka kategorii uczniów. Oczywiście jest to moja absolutnie subiektywna ocena i tak naprawdę mogłabym tych uczniów podzielić na wiele innych kategorii, ale te kilka w gruncie rzeczy podsumowują całą szkołę.
Pierwsza kategoria to osoby, które nie są niczym zainteresowane, nic nie robią, a na dodatek przeszkadzają i jest to najgorsza kategoria dla nauczycieli. Delikwent nie tylko się nie uczy, nie obchodzi go lekcja w najmniejszym stopniu, to jeszcze robi, co może, żeby nam siebie obrzydzić. Dyskutuje, przeszkadza, pyskuje, rozprasza innych. Jednym słowem-katastrofa. Rodzice zbyt często nie interesują się takim dzieckiem lub też wsadzają go do kategorii ADHD i uważają, że to wszystko usprawiedliwia. Tacy uczniowie nie muszą, ale mogą być nawet agresywni. Często wyzywają innnych, dokuczają im, nie reagują na nic. Nie pomagają rozmowy z nimi, z rodzicami, z pedagogiem, niejednokrotnie nie skutkują nawet rozmowy z kuratorem (owszem, są i tacy w mojej szkole). Z takim nie da się wygrać, bo tak naprawdę nie ma na niego siły. Jedyne co można osiągnąć to wysłanie go do ośrodka, ale gratuluję szkole, której się to uda. W ośrodkach na miejsce czeka średnio około 200 osób (nie mówiąc o takich, którzy lądują tam w trybie natychmiastowym), tak więc zanim taki delikwent dotrze na szczyt listy, osiąga pełnoletniość i możemy sobie nadmuchać.
Drugi typ to pozornie grzeczny uczeń, który jednak nic nie robi. I kiedy piszę nic, to naprawdę mam na myśli NIC. Nie ma lub nie otwiera książki, nie prowadzi zeszytu, na wszystkie pytania odpowiada „nie chce mi się” albo „nie wiem” i na tym kończy się rozmowa. Uważa, że skoro jest spokojny, nie rozmawia, nie przeszkadza to wszyscy powinni się od niego odczepić. Pół biedy jeszcze, jeśli rodzice mają na takiego delikwenta jakiś wpływ-wtedy jeszcze może coś z niego być. Jeśli nie, biada. Będzie grzeczny nadal, ale pod względem wiedzy stanie się koszmarem nauczyciela. Nie wie, bo nic nie robi, a to dla nauczyciela taka sama hańba, jak uczeń rozrabiający.
No i trzecia kategoria, nader rzadka. Uczeń, któremu się chce i który się stara. Nie mówię, że musi być geniuszem, umieć wszystko w przedmiocie, wybijać się, ale oprócz bycia spokojnym, stara się czegoś nauczyć. Może mu nie wychodzić, może dostawać same marne oceny, ale widok skupienia na twarzy takiego ucznia wynagrodzi nauczycielowi braki w jego wiedzy. Jeśli na dodatek jest dobry z danego przedmiotu, to tylko nosić go na rękach. Pomyśleć można, że takie jednostki już się nie zdarzają… A jednak! Nawet w mojej szkole tacy się znajdują. I muszę przyznać, że zarówno z tych starających się bez większych skutków, jak i tych doskonałych jestem bezgranicznie dumna. Niemal noszę ich na rękach. Nigdy nie tracę okazji, żeby pochwalić ich rodzicom lub wychowawcy. Nigdy nie tracę okazji, żeby chwalić ich samych.
Kiedyś być może zrobię taki sam ranking dla nauczycieli, ale w tym chyba jednak przyda mi się pomoc jakichś uczniów :).

3 komentarze:

  1. Rozbroiło mnie to skupienie na twarzy ucznia. Jak sobie przypomnę swoje lata szkolne, to rzeczywiście o skupienie było czasem niełatwo, ale wydaje mi się, że tutaj wiele zależy od nauczyciela i od zainteresowań ucznia, jeśli takie posiada...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą, co do kategoryzowania uczniów. Podbnie mogłabym ich podzielić. Ale mi osobiście najtrudniej pracuje się z tymi, co NIBY mają ADHD. NIBY, bo wcale go nie mają, skoro potrafią sie zachować jak CHCĄ! Kiedyś pisałam o tym u siebie w "ZAradnej mamuśce". Pozdrawiam:)Dziś przeniosłam się w XIX wiek:))))Inna

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego właśnie napisałam, że "Rodzice zbyt często nie interesują się takim dzieckiem lub też wsadzają go do kategorii ADHD". Zdaję sobie sprawę z tego, że te dzieci z ADHD mają niewiele wspólnego :(

    OdpowiedzUsuń