poniedziałek, 20 lipca 2009

Autobusy i tramwaje.

Dzisiaj jechałam tramwajem w pięknym mieście Wrocławiu. W pewnym momencie pani poinformowała nas, pasażerów, że był wypadek, człowiek wpadł pod tramwaj i ten nie będzie dalej jechać, proszę przesiąść się na autobus zastępczy. Myślałam, że będę czekała na ten autobus jakieś pół godziny, podpowiadało mi to moje rozległe doświadczenie, ale miło się rozczarowałam. MPK Wrocław wyjątkowo się spisało i podesłało transport niemal natychmiast. Jednak nie to jest najważniejsze.
Jechaliśmy potem wszyscy w tym podstawionym autobusie niczym w puszce, a prawie wszyscy ludzie byli przyklejeni do szyby w poszukiwaniu przynajmniej odrobiny krwi. Nie pogardziliby pewnie prawdziwym, tryskającym krwią trupem, może chociaż jakaś obcięta noga... Nie udało się, zobaczyli tylko but. A ja się przeraziłam. Sępy to przyjemne zwierzątka w porównaniu do tych ludzi, zwłaszcza staruszek, które spragnione sensacji nawet jeśli miały miejsca siedzące, wstawały z nich, żeby mieć lepszy widok. To było chore i niemal zrobiło mi się niedobrze. 
Nie wiem, skąd się to bierze. Czy to brak sensacji w swoim własnym życiu skłania nas do takich zachowań? Czy może, pomimo całej tragedii, lubimy oglądać horrory, zwłaszcza jeśli dzieją się one na żywo? Czy też może jest to jakiś pierwotny instynkt, tyle że nie wiem, skąd on mógłby się brać i do czego służyć...
Jeszcze tylko mała pochwała dla MPK. Cała droga do domu, mimo że z przesiadkami, trwała krótko i przebiegła bardzo sprawnie. Oby tak dalej!

1 komentarz:

  1. też tego nie rozumiem, tej żądzy sensacji. myślałam, ze może dlatego, że ja kiedyś byłam uczestnikiem takiego zdarzenia, ale widać to nie dlatego.
    owszem, jako kierowca jak widzę stłuczkę, to patrzę - staram się wyciagnąć wnioski, jak to się stało, zeby samej się na cudzym błędzie nauczyć. ale gdy widzę, ze wypadek wygląda masakrycznie, odwracam wzrok. nie potrzeba mi więcej wrażeń.

    OdpowiedzUsuń