sobota, 23 czerwca 2018

Odejścia i powroty.

Być może wakacje to nie najlepszy czas na reaktywację bloga opowiadającego o szkole. Być może nikt już tu nie zagląda. Być może blogi ogólnie przestały być już trendy (że już nie wspomnę o słowie "trendy"). Faktem jednak pozostaje, że właśnie dziś postanowiłam znowu zacząć pisać. Zbierałam się do tego cały rok, bo był to rok pełen zmian, przemian, trudnych początków i jeszcze trudniejszych końców. W końcu jednak jestem.
Ale od początku. Przyszedł czas pożegnać się ze starą szkołą, w której spędziłam dziesięć lat swojego życia. Nie było to pożegnanie całkiem dobrowolne, choć nie ukrywam, że to była moja decyzja. Nie da się jednak pominąć faktu, że gdyby w życie nie weszła ta beznadziejna i psująca wszystko deforma moja wspaniała szkoła nie zostałaby zniszczona, a ten niemal idealny zespół funkcjonowałby nadal. Tymczasem zostaliśmy rozdarci i chociaż może się to wydawać nieco melodramatyczne - takie właśnie jest moje zdanie. Część nas odeszła z własnej woli, bo nie można powiedzieć, że ktoś nas do czegoś zmusił, ale było to odejście mimo wszystko przymusowe. Nie chcieliśmy pracować z nowym - starym dyrektorem, który przez większość czasu działania gimnazjum wieszał na nas psy. Ja nie mogłam sobie tego wyobrazić, uniosłam się dumą i pracę zmieniłam. Nie każdy miał takie szanse i możliwości i ja to rozumiem i szanuję. Ja szansę dostałam i z niej skorzystałam. 
Trudny koniec i pożegnanie ze starą szkołą dał więc początek czemuś nowemu - przejściu do innej szkoły. Zmiana dość drastyczna, bo z gimnazjum, które w rankingach zajmowało zaszczytne ostatnie (albo przedostatnie) miejsce pod względem wyników egzaminu trafiłam pod strzechy gimnazjum w rankingach przodującego. Najbardziej rozbawił mnie komentarz mojej nowej koleżanki, którą znałam z przeróżnych szkoleń, na których razem bywałyśmy.
- Ale wiesz, że tu jest wyższy poziom?
Tak, wiedziałam. Wiedziałam też, w co się pakuję. Każda szkoła ma swoje dobre i złe strony. Każda szkoła ma jakieś drugie dno i swoje tajemnice. Nawet ta lepsza. Wiedziałam, że ta nie jest wyjątkiem. Wiedziałam, czemu ta szkoła ma takie wyniki, jakie ma. Wiedziałam, że jest szanowana, poważana i że rodzice chętnie zapisują tu swoje dzieci, bo gwarantuje to dobry wynik na egzaminie i świetlaną przyszłość. Ale szkole tej daleko w środku do doskonałości. Nie będę kalać własnego gniazda i nie wszystkie moje przemyślenia i wnioski ujrzą światło dzienne. Dość powiedzieć, że żadna szkoła nie jest idealna.
Przemawia przeze mnie niejaka gorycz, bo rok w tej szkole przekonał mnie, że nawet jeśli coś z wierzchu wygląda ładnie, w środku wcale takie być nie musi. Jednak to nie tak, że było mi źle. Ja po prostu inaczej podchodzę do nauki, do życia, do nauczania, a moje podejście zmieniło się jeszcze bardziej, odkąd trafiłam do tej szkoły i właściwie mogę wiele jej zawdzięczać. Dlatego w następnych postach opiszę te dobre rzeczy, które ona we mnie wyzwoliła. Opiszę swoje obserwacje, wnioski, spojrzenie na edukację w ogóle, a zwłaszcza na nauczanie języka angielskiego i WOSu, bo to są dwa przedmioty, które są mi bliskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz