poniedziałek, 8 lutego 2010

Wydatki na dziecko.


Boziu, jaki durny artykuł przeczytałam dzisiaj na Onecie! Komu nie chce się czytać – skrót. Chodzi o pieniądze wydawane w czasie ciąży i po urodzenia dziecka – według autorki artykułu nieziemsko wysokie. Oczywiście nie twierdzę, że wydatki są małe, to nie o to chodzi, ale gdyby były takie, jak twierdzi autorka artykułu, to nikt nie rodziłby dzieci. Rozumiem, że w ciąży kobieta musi o siebie dbać, chodzić do lekarza, brać przepisane leki i robić badania, a potem dziecku chce się dać wszystko, co najlepsze, żeby dobrze się rozwijało, ale do tego naprawdę nie trzeba być miliarderem.
Jestem nauczycielką i naprawdę nie zarabiam kokosów, bo na rękę dostaję 1600 złotych. W sumie z mężem mamy w domowym budżecie 2400. Zaszłam w ciążę, bo chcieliśmy mieć dziecko, także żadna wpadka, a świadomy wybór, również w kwestii wydatków. Nie mogę powiedzieć, że nie korzystaliśmy z pomocy rodziców, bo musiałabym skłamać, ale ta pomoc ograniczyła się do około 300 złotych w trakcie całej ciąży. Nie powiem też, że było czy jest łatwo, ale nigdy nie było i już się przyzwyczaiłam, daliśmy radę i tym razem (a nie należę do osób, których trzymają się pieniądze).
W ciąży chodziłam do lekarza państwowego. Zmieniałam lekarza trzy razy, zanim trafiłam na porządnego, ale nie przeszło mi przez myśl, żeby iść do lekarza prywatnie, bo nie miałam na to kasy. Już i tak badania nierefundowane kosztowały trochę kasy, więc lekarz prywatnie nie był opcją. Bralam wszelkie witaminy i leki przepisane przez lekarza, oczywiście wszystkie nierefundowane, więc też trochę pieniędzy poszło. I jakoś przeżyłam tą ciążę, dziecko było zdrowe i dobrze się rozwijało.
Teraz też chodzimy do państwowego lekarza, kupujemy pieluchy jednorazowe, chusteczki do tyłka, krem do ciała, mydło, mamy łóżeczko, wózek (używany), wanienkę (od koleżanki), ubranka (nowe), etc. Wydatki początkowe, czyli łóżeczko, meble, wózek… z pewnością nie były małe, ale można to kupować przez całą ciążę, a nie z jednej pensji w ostatniej chwili. Pieluchy i ubrania też można gromadzić w ciąży, nie wspominając o pomocy koleżeńskiej, która w przypadku dzieci to akurat kwitnie. Przez ten baby boom mam cztery koleżanki, które gotowe były mi pomóc, czyli właśnie pożyczyć wanienkę czy ubrania po swoim dziecku.
Później będzie trudniej, bo żłobek rzeczywiście kosztuje, ale z tym też trzeba będzie sobie poradzić i tyle. Jeśli chodzi o zabawki, to moje dziecko w tym względzie nie będzie rozpieszczane, bo mnie na to nie stać. Nie stać mnie na matę za 150 złotych, ale mogę pobawić się z nim grzechotką za 10 złotych. Nie stać mnie na zabawki za 100 czy 200 złotych, jak to przedstawiają w artykule, ale małe dziecko zadowoli się szafkami, garnkami, czy choćby tańszymi zabawkami, bo takie (o dziwo, o czym pewnie autorka nie wie) również istnieją.
Czy moje dziecko będzie głupsze, inne, gorsze, bardziej ubogie, smutniejsze? Wątpię. Nie będę tutaj przywoływać tez, że dziecko przede wszystkim musi mieć rodziców, ich czas i uwagę, bo strzeliłabym sobie w kolano, jako że po wakacjach młody idzie do żłobka. Myślę po prostu, że dziecko może się bez pewnych rzeczy obejść, a to producenci albo inni rodzice nakręcają nas na to, że dziecko MUSI coś mieć, albo że coś tam jest dla niego lepsze.
Przytoczę choćby przykład szczepień. Nie stać mnie na słynne szczepienia 200 w jednym (sarkazm zamierzony, wiem, że jest pięc czy tam sześć w jednym). Moje dziecko dostało normalne szczepionki, było kłute trzy razy i żyje. Nie miało powikłań, nie miało gorączki, nie umarło od tych szczepionek. Tak więc też można. Dlaczego mam wydać dwieście czy trzysta złotych na szczepionki, skoro mogę je mieć za darmo? Ta sama sytuacja jest z zabawkami. Dzieci bombardowane są reklamami, ale to nie znaczy, że musimy ulegać ich zachciankom i kupować im te wszystkie reklamowane rzeczy. Nie mam na to pieniędzy i już. Albo kupimy coś innego, albo poczekasz na kolejną wypłatę i raz na jakiś czas będzie mnie stać na wypasioną zabawkę. I niech nikt mi nie mówi, że dziecku wytłumaczyć się nie da, bo sama byłam tak wychowywana, a znam i dzisiaj rodziców, którzy w ten sposób wychowują dzieci i maluchom tym niczego nie brakuje.
Także nie dajmy się zwariować.

5 komentarzy:

  1. Święte słowa!! Pozdrawiam,
    Pistacja

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak, ja i mój facet (mimo ponad 6 lat wspólnego pożycia nie sformalizowaliśmy związku i nie zamierzamy tego robić, nawet ze względu na dziecko, a jedynie wówczas, gdy poczujemy na to chęć). Młoda nie była wpadą, choć nasze finanse są mizerne ;) Konkubent (!) zarabia mało, ja jestem na urlopie dziekańskim, bo został mi 1 semestr studiów, nie wstydzę się powiedzieć że występujemy o tzw. "rodzinne". Mimo państwowego zestawu szczepień, myślę że Moda rozwija się doskonale, jest szczęśliwa, i na pewno nie jest jej gorzej na świecie, bo nosi pieluszki z Biedronki a nie Pampersy. Tylko czasami mnie strzyka jak słyszę wywody o zabawkach interaktywnych, firmowych ubrankach i cud witaminach za ogromne pieniądze.....i wówczas nachodzą mnie myśli, że może jacyś niezaradni jesteśmy i mało ambitni....dobrze przeczytać że Wy też żyjecie normalnie ;p PS, też chodzę państwowo do ginekologa, i myślę że poziom opieki i jakość wizyt nie ustępuje, a nawet jest lepsza niż u niektórych, prywatnych (z własnego doświadczenia to piszę).

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodzinne jest w porządku, jeśli wynika z faktycznej potrzeby, a nie z żerowaniu na państwie dla samej zasady, że mi się należy, bo tak. Chociaż przy wysokości naszego rodzinnego to raczej o żadnym żerowaniu mowy nie ma, już raczej o głodowaniu... Polityki prorodzinnej ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuuffff.....
    całe szczęście że znalazłam ten blog. to co przeczytałam o wydatkach w ciąży i po niej sprawiło że nogi mi się ugieły...
    mimo że mój partner pracuje ja również z tym że na umowe zlecenia obawiam się ze mozemy sobie nie dac rady. podejmujemy dopiero proby poczęcia i wcale nie chcemy sie wycofac. bardzo chcemy miec dziecko jednak odczuwamy niepewnosc spowodowaną sytuacją finansową, która nie jest myśle krytyczna....

    bądzmy dobrej myśli...

    POZDRAWIAM SERDECZNIE

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że bywają trudne chwile. Bywa ciężko, gdy Młody wyrasta z kolejnych ciuchów, ale pożyczka tu, pożyczka tam i jakoś da się przeżyć.

    OdpowiedzUsuń