Tak wiele rzeczy mi umyka, tak wielu rzeczy nie pamiętam, że zaczęło mnie to przerażać. Młody ma już dziewięć miesięcy, umie już wiele, trochę rozumie, rozwija się pięknie, a ja nie pamiętam, kiedy pierwszy raz się uśmiechnął, kiedy pierwszy raz zaśmiał, kiedy usiadł… i wiele innych „kiedy”. Czas leci zdecydowanie za szybko i zapominam. Dlatego przyda mi się niewielki update w tej kwestii. Zamierzam od czasu do czasu wtrącać małe co nieco o Młodym, żebym więcej nie zapominała.
Dzisiaj zauważyłam, że Młodemu wychodzą kolejne zęby. Nie powiem, już nie mogłam się doczekać. Ślini się regularnie już od trzeciego miesiąca życia, pierwsze zęby wyszły mu w szóstym i od tego czasu nic. Wczoraj produkcją śliny zadziwił nawet najbardziej zaprawionych w bojach, a dzisiaj zalał dwa śliniaki i dwa zestawy ubranek. Szybki look na jego dziąsła uświadomił mi, że coś się tam bez wątpienia dzieje. Oczywiście nie mogę być pewna, że to zęby, ale pozwalam sobie zgadywać i mam wrażenie, że tym razem się jednak nie mylę.
Poza tym Młody stoi. Niezbyt stabilnie, ale jednak stoi. Mało tego, uwielbia to. Już nie interesuje go siedzenie, które całkiem niedawno było szczytem jego marzeń i możliwości. Teraz jak tylko może, a nawet jeśli nie może, próbuje wstawać. Oczywiście próbuję mu nie pozwalać, ale mogę sobie pomarzyć, że mam nad nim jakąś kontrolę. Czasami zdarza się, że posiedzi na podłodze około 5 minut, zabawi się jakimiś klockami czy czymś podobnym, ale nie jest to czas wymarzony dla jego mamy. Dlatego stawiam go w łóżeczku, on pięknie trzyma się szczebelków i w końcu mam czas dla siebie. Próbuje również chodzić. Wychodzi mu to nawet zgrabnie, a wygląda uroczo, kiedy tak trzymam go za rączki, a on ze skupieniem stawia jedna noga za drugą. Coś, co dla mnie jest oczywiste, jemu przychodzi z takim trudem…
Oboje z Mężem próbujemy go również nauczyć mówić. Przynajmniej „mama”, ewentualnie „tata”. Niewzruszony Młody nie zamierza się poddać i nadal nic nie mówi, chociaż wygląda, jakby usilnie próbował. Jednak najczęściej tylko się śmieje, kiedy staramy się przekonać go, że mówienie jest fajne.
No i równie bezowocnie staramy się nauczyć go raczkować. Kiedyś myślałam, że najfajniejsze dzieci to takie noworodki, które tylko śpią i jedzą oraz załatwiają inne swoje podstawowe potrzeby. Zmieniłam zdanie, kiedy zobaczyłam, jak wiele radości daje mi obserwowanie rozwoju Młodego. Kiedyś uważałam, że dzieci chodzące i mówiące to zło wcielone. Teraz PRAGNĘ, żeby Młody zaczął chodzić, bo przynajmniej nie chciałby cały czas siedzieć na moich rękach. No cóż, tylko krowa nie zmienia zdania.
Wkrótce, mam nadzieję, że jutro, przyjdzie do nas krzesełko do karmienia. Jak zwykle kupiliśmy go nieco za późno, ale tak to już z nami jest. Młody siedzi już od miesiąca, a my kupujemy krzesełko dopiero teraz. Mam nadzieję, że mu się spodoba, a przede wszystkim mam nadzieję, że spodoba się mnie, bo Młody ma na razie niewiele do powiedzenia.
Na początku sierpnia zaś mam zamiar kupić mu nocnik i zestaw obiadowy. Żeby już było tak na poważnie, jako dodatek do tego krzesełka. Kurczę, pamiętam swój zestaw obiadowy… Miseczka, płaski talerz i kubeczek, białe, oczywiście porcelanowe, z nadrukiem zajączka. Ubóstwiałam ten zestaw i używałam długo po tym, jak już z niego wyrosłam. O ile pamiętam, to używałam go jeszcze w szkole podstawowej… Mam nadzieję, że Młody też będzie miał takie wspomnienia.
Moja jak tylko lezala i spala to sie nie moglam doczekac kiedy wreszcie zacznie "cos" robic, teraz jak jest na etapie brzuszkowania, pelzania i wrzaskow to milo wspominam tamten czas :))
OdpowiedzUsuń