Wczoraj oglądałam „Uwagę” o żywych książkach. Było tam o schizofreniczce, transseksualiście i właśnie ateiście. I do tego ostatniego chciałabym nawiązać, jako do tematu mi najbliższego. Otóż tenże ateista skarżył się, jakoby ludzie go nie rozumieli i byli wobec niego bardzo nietolerancyjni. Nie sprecyzował, jak ta nietolerancja miałaby się manifestować, ale mniemam, że ktoś go wyzywał albo nie chciał dłużej znać, kiedy się dowiedział. Nie wiem. Doszłam jednak do wniosku, że albo ludzie w miejscu, w którym mieszkam są niebywale tolerancyjni, albo za słabo ogłaszam swój ateizm, skoro mnie nikt nie chce prześladować.
A zadatki na prześladowania mam, bo przecież uczę w szkole, a tam praktycznie wszyscy wierzący i praktykujący. Musiałam się w końcu liczyć z pytaniem, dlaczego nie widać mnie w kościele. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że mi nie po drodze i że jestem ateistką. Pojawiły się od razu pytania, cóż to jest za twór. Spokojne tłumaczenie, uświadamianie dzieci, o co chodzi i dlaczego nie jestem sekciarą czy innym diabłem i na tym się skończyło. Rozniosło się szybko, tak więc nie tylko dzieci, ale też rodzice i nauczyciele wiedzieli. Przy czym księża z naszej szkoły zostali uświadomieni o wiele wcześniej niż uczniowie czy rodzice i do tej pory nie mają nic przeciwko. Rozmawiają ze mną, a nawet chyba trochę mnie lubią. Nie odsądzają od czci i wiary, nie żegnają się na mój widok ani nie odprawiają egzorcyzmów. Moi znajomi również nie mają nic przeciwko mojemu brakowi wiary. Nikt się ode mnie nie odwrócił. Na osiedlu nikt mnie nie wyzywa ani nie ucieka z krzykiem na mój widok.
Nikt niczego do mnie nie ma. Skąd więc te prześladowania, którym jakoby jesteśmy na co dzień poddawani? Zgodzę się, że żyję w kraju wysoce religijnym i otaczają mnie symbole, które mi nie odpowiadają. W klasie na przykład mam krzyż, ale zegara brakuje. Uczniowie przez to zaglądają w telefon, bo przecież nikt nie pamięta, że kiedyś było coś takiego jak zegarki na rękę i wcale nie odeszły jeszcze do lamusa. W mojej klasie się nie modlę, ale krzyż mam. No cóż, nie będę się o to gryzła, zwłaszcza że czasami odbywa się tam lekcja religii. Nie podoba mi się ten krzyż i wolałabym, żeby w świeckiej z założenia szkole go nie było, ale kopii nie kruszę, nie zdejmuję go i nie wieszam do góry nogami. Trudno się mówi.
Razi mnie też, że wiele decyzji w tym kraju podejmowanych jest pod wpływem kościoła, że instytucja ta bezprawnie zgarnia państwowe pieniądze, że wszędzie można zobaczyć tylko jej symbole, ale wiem, że z tym nie wygram. Choćbym chciała i bardzo się starała. Nie chcę walczyć z wiarą, chcę walczyć o świeckie państwo. Jednak politycy (nawet jeśli twierdzą inaczej) nie chcą walczyć ze mną, a sama niewiele zdziałam, więc odpuszczam. Jednak nie o to tu chodzi.
Chodziło o osobiste i jawne prześladowanie, a tego na pewno nie doświadczyłam, więc nie wiem, o czym ten pan mówił. Ponadto rozwaliło mnie stwierdzenie, że ludzie nienawidzą ateistów, bo nie rozumieją, a tym samym boją się ateizmu, a jak go pojmą, to będziemy żyć jak w raju, czyli w ogólnym poszanowaniu i miłości. Bzdura. Jeśli nienawidzę ludzi głupich to zrozumienie powodów ich głupoty nie sprawi, że zacznę ich kochać. Ja się ich nie boję, ja ich po prostu nie trawię. Nic nie sprawi, że zacznę z nimi żyć w zgodzie. Owszem, nie wyzywam ich, nie prześladuję, nie organizuję marszy przeciwko głupocie, ale ich nie lubię, nie szanuję i obawiam się, że się to nie zmieni. Tak samo jest z ateistami. Jeśli ktoś nie lubi ateistów, nie mając pojęcia, na czym ateizm polega, to jego sprawa, ale jeśli ktoś po prostu nie akceptuje ateistów z przekonania to żadne rozumienie tego nie zmieni.
Panu pewnie chodziło nie tyle o prześladowania jako takie co o głębokie poczucie braku zrozumienia. Albo raczej o brak chociażby próby zrozumienia. Moja mama np. jak jej powiedziałem, że jestem ateistą i nie wierze w Boga, zachowała się nad wyraz tolerancyjnie i dobrodusznie krzyknęła tylko, że jestem popierdolony. Może coś takiego miał na myśli?
OdpowiedzUsuńMoże i tak, mógłby doprecyzować. Na mnie nikt nie krzyczał, bo moja mama w sumie też ateistka i właściwie cała rodzina też. Mam szczęście? Pewnie tak.
OdpowiedzUsuńmam przyjaciela ateistę i on mam wrażenie chwilami jest na punkcie swego ateizmu przewrażliwiony- otóż mnie dokładnie zwisa, jaka religię wyznaje (o ile wyznaje) dany ludź. Rzeczony kumpel przewiduje na przykład spore problemy spowodowane tym, że nie ochrzcił swego dziecka. Zapytany, na czym konkretnie problem miałby polegać odparł, iż ktoś zapyta jego bądź dziecko o ten niedoszły chrzest i potem będzie się krzywić. Na pytanie kolejne, ilu znajomych z podwórka odpytywało go o chrzest przyznał, że nikt.
OdpowiedzUsuńW sumie trochę kolegę rozumiem, ale musiałby doprecyzować. Bo prawdopodobnie nie tyle chodzi tutaj o pytania na podwórku, ile o pytania w szkole. Dzieci dość szybko mają komunię, do ktorej mój syn nie przystąpi, już w pierwszej klasie (ba, nawet w przedszkolu pewnie) pojawią się pytania i wtedy może być nieprzyjemnie. Może, ale nie musi. Ja takich problemów nie przewiduję.
OdpowiedzUsuńKolejną rzeczą jest kwestia wymagania w szkole deklaracji, czy dziecko będzie chodzić na religię, a czasami wymóg pisania kartki, że NIE będzie i dlaczego. Taki wymóg jest bezprawny. Owszem, muszę się zdeklarować i to rozumiem, ale mówię tylko, że nie i tyle. Pisanie zwolnień z religii nie mieści mi się w głowie. Niech deklaracje piszą ci, co chcą chodzić na religię w świeckiej z założenia szkole, a nie odwrotnie.
O prześladowaniach w szkole słyszałam, ale osobiście nie bylam ich świadkiem. Zobaczymy, jak to będzie w przypadku mojego syna. Wiem już jednak na pewno, że on nie będzie jedyny, więc chyba będzie łatwiej niż kiedyś.
Ja jestem wierząca, ale do kościoła nie chodzę. Krzyże w szkole mi nie przeszkadzają, ale jestem przeciwna religii (w obecnym) kształcie w szkole. Niech będzie przedmiot religia-ale niech on traktuje o wszystkich religiach, odłamach, sektach po równo. Niech ten młody człowiek po takim kursie sam ma zdanie na ten temat, niech sam decyduje albo już wtedy świadomie zrezygnuje z religii w ogóle. Ale niech ma wiedzę.
OdpowiedzUsuńJestem pełnoletni, ale rodzice nadal zmuszają mnie do chodzenia do kościoła. Ja odmawiam i z kolei są dla mnie konsekwencje po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńAteiści nikomu krzywdy nie robią, ale Chrześcijanie ich strasznie nie szanują i to mnie martwi.
Według opinii innych osób jestem nadzwyczajnie spokojny oraz miły nawet dla tych co mnie nie tolerują, gdzie wielu Chrześcijan właśnie by mnie zdeptało za poglądy.
Ciężkie czasy.
Pozdrawiam.