W związku z nadejściem sezonu na egzaminy (te szóstoklasisty,
gimnazjalne i maturalne), mam w końcu nieco więcej czasu, żeby spłodzić choć
jedną notkę. Notka będzie z gatunku zgryźliwych, bo nieco jadu się nazbierało,
ale w najbliższym czasie planuję wpis podnoszący na duchu, żeby ktoś nie
pomyślał, że dzisiejsza szkoła to samo dno, bo tak nie jest... przynajmniej nie
do końca.
Ale ad rem. Otóż miałam ostatnio jedyną w swoim rodzaju okazję (nic to,
że po raz piąty) uczestniczyć w szkoleniu na temat wielorakiej inteligencji. Żeby
być dokładnym – było o podziale na pólkule mózgu, wielorakiej inteligencji i
rodzajach temperamentu. Trzy elementy diagnostyczne, dzięki którym dzieciom
będzie łatwiej się uczyć, a nam łatwiej nauczać. Tak to wygląda w teorii.
W praktyce jest już mniej różowo. Półkule mózgowe są dwie. Typów
inteligencji siedem. Temperamentów trzy. Wszystko to według aktualnych badań, a
zmienia się to jak w kalejdoskopie, więc wkrótce mogę mieć kolejne szkolenie.
Jeśli połączyć to wszystko wychodzi... nie wiem ile, bo matematyczka ze mnie
żadna, ale możliwości połączeń jest sporo. Może być introwertyk z inteligencją
lingwistyczną i dominującą lewą półkulą albo ekstrawertyk kinestetyk z
dominującą prawą półkulą, etc. Jakby ktoś chciał wiedzieć – ja jestem
introwertykiem wzrokowcem bez dominacji półkul. Oczywiście w każdym teście
wychodzi mi co innego, ale kto by zwracał na to uwagę. Testy są święte i
jednoznaczne, to tylko ja oszukuję.
No i weźmy sobie teraz zdiagnozowaną klasę, w której występują niemal
wszystkie typy. Cudownie. Tutaj właśnie powinno załączyć mi się klonowanie, bo
innej możliwości nie ma. No i oczywiście każdego ucznia mam traktować
indywidualnie i uświadamiać go, że nie jest gorszy, tylko ma inny typ
inteligencji. Ponadto każdemu powinnam pomagać w tym, w czym potrzebuje pomocy,
bo inaczej wszystko postrzega introwertyk słuchowiec, a inaczej ekstrawerty
kinestetyk. Wspaniale.
Ja tam nie wiem, ja za prosta jestem na te wszystkie nauki i na tych
geniuszy. Ja wiem, że jak miałam się nauczyć to siadałam i się uczyłam. Jak się
nauczyłam, to dostawałam w miarę odpowiedni stopień, a jak nie, to była bania.
Nikt mnie nie pytał, czy jestem introwerykiem, czy mam inteligencję
interpersonalną, czy jestem lewo- czy prawopółkulowa. I to działało. Teraz
rzekomo nie działa.
No i teraz powiem coś, za co powinnam dostać Nobla, jeśli jest choć
cień sprawiedliwości na tym świecie. UCZNIOWIE SIĘ NIE UCZĄ. Oczywiście nie
wszyscy. Znam wielu, którzy ewidentnie pracują w domu i przychodzą na lekcje
przygotowani. Ich nie trzeba diagnozować, mówić im, jaki rodzaj inteligencji
posiadają, którą półkulą pracują. Większość jednak (w moje szkole) nie
przywiązuje żadnej wagi do nauki w domu. Nie odrabiają pracy domowej (którą
jakiś „geniusz” uznał kiedyś za łamanie prawa), nie zaglądają do podręczników,
zeszytów, nie poświęcają czasu na przejrzenie notatek (których zresztą
wielokrotnie nie posiadają).
Nie twierdzę, że wszystko ma być tak, jak kiedyś tylko dlatego, że ja
mam taki kaprys. Uważam po prostu, że za wiele rzeczy zrzuciliśmy na
nauczycieli, zwalniając tym samym uczniów z jakiejkolwiek odpowiedzialności za
naukę. Kiedyś mówiło się, że skoro uczeń dostal jedynkę, to się nie nauczył.
Teraz panuje przekonanie, że skoro uczeń dostał jedynkę, to coś jest nie tak z
nauczycielem...
Sądzę, że to przez tych nauczycieli, którzy serio wszystko zlewają i potem "lepsi" muszą jeździć na takie szkolenia. :D
OdpowiedzUsuńTo też, ale takie szkolenia są po prostu musem i normą. Bo mamy być przeszkoleni, profesjonalni itd. Szkoda tylko, że nikt nie patrzy na to, czy nam to rzeczywiście realnie pomaga i czy nam się to na coś przyda. Nikt też nie myśli kategoriami "to wina uczniów", przynajmniej częściowo. Nie twierdzę, że wszyscy nauczyciele są wspaniali, a wszyscy uczniowie to nieroby (czasem bywa na odwrót), ale niestety wielu uczniów zrobiło się strasznie roszczeniowych, nie posiadając jednocześnie choćby deczka wiedzy. "I tak mnie przepuszczą" - to jest ich dewiza, a czasami nauczyciel ulega, bo inaczej zostaje nazwany złym i niekompetentnym nauczycielem, skoro nie potrafił go nauczyć. To właśnie jest chore.
Usuń