Ot, kolejny durny pomysł w naszym wspaniałym, pełnym debilizmów kraju. Rząd wynalazł becikowe. I tak to się cudownie rozwijało. Wszystkie kobiety nagle doszły do wniosku, że genialnym pomysłem byłoby urodzić dziecko, bo tysiączkiem nikt nie pogardzi. Dlatego właśnie mamy tak gigantyczną liczbę rodzących. Żeby nikt nie pomyślał, że to dlatego, że wyż z lat osiemdziesiątych zaczyna produkować potomstwo, bo przecież to byłby powód zbyt trywialny. No ale dość tej kiepskiej ironii – mieć tysiąc a go nie mieć to jednak różnica, więc nie będę na to narzekać. Problem w tym, że faktycznie liczba rodzących wzrosła, a więc i kasy musiało na to pójść sporo. To się już nikomu nie mogło podobać. Ale i w takiej sytuacji rząd nie traci ducha i natychmiast leci z nową ustawą.
Dziesiąty tydzień. W takim terminie przyszła matka ma się najpóźniej zgłosić do lekarza i z bananem na buzi usłyszeć, że spodziewa się dziecka. To było takie oczywiste. Miała mdłości, bolały ją piersi, zrobiła sobie trzy testy, więc nie mogło być żadnych wątpliwości. Jeśli do lekarza się nie zgłosiła, znaczy że matka wyrodna i żaden tysiąc jej się nie należy tylko chłosta.
A co z tymi matkami, które nie wiedziały, że są w ciąży w wymaganym terminie? Ano politycy twierdzą, że są to tak nieliczne przypadki, że nie ma o czym mówić i oni nie będą tworzyć ustawy w oparciu o jednostkowe przypadki. Matka nie wiedziała, widocznie jeszcze bardziej wyrodna niż ta, co się do lekarza nie zgłosiła. Bo matka polka WIE! Jeszcze zanim plemnik dotrze do jajeczka, jeszcze zanim zaczną się jakiekolwiek podziały komórek, matka polka to po prostu WIE.
Widocznie nie jestem matką polką (co w przypadku posiadania już potomstwa sztuk jedna jest wiadomością dla państwa wielce niepokojącą), bo NIE WIEDZIAŁAM. Żadne przeczucie, żaden aniołek na ramieniu mi tego nie powiedział. Gdyby nie fakt, że starałam się o dziecko już od jakiegoś czasu pewnie nie zgłosiłabym się do lekarza jeszcze przez dwa miesiące. A dlaczego? Powód prosty – miałam tak nieregularny okres, że jego brak nie był dla mnie żadną nowością. Piersi mnie nie bolały, nie wymiotowałam, żaden aniołek również mi na ramieniu nie siedział. Efekt jest taki, że gdyby nie mój przedziwny charakter, pewnie jeszcze długo nie wiedziałabym, że jestem w ciąży. Efekt byłby taki, że nie dostałabym becikowego.
Są jeszcze kobiety, które nie mają ŻADNYCH symptomów ciąży, bo nawet okres mają regularny. Może nieco bardziej skąpy, ale to nie powód do zastanowienia tylko do szczęścia. I co te kobiety mają zrobić? Mają WIEDZIEĆ, według ministerstwa. Już nie wspomnę o sytuacji, kiedy to lekarz nie zakłada karty ciąży do dwunastego tygodnia, bo wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo poronienia. Co z takimi matkami? Przez opieszałość lekarzy mają stracić pieniądze?
Oczywiście ministerstwa nic nie obchodzi, bo im mniej zgłoszeń do dziesiątego tygodnia tym mniej kasy przyjdzie im wydać. Kobiety natomiast są załamane, ale i gotowe walczyć o swoje. I mam nadzieję, że wygrają, chociaż w naszym wspaniałym kraju walka z urzędami to doprawdy syzyfowa praca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz