Dorwała mnie przykra rzeczywistość. Zawsze twierdziłam, że angliście
bezrobocie nie grozi, że zawsze gdzieś znajdzie pracę. Że zawsze jakaś szkoła
będzie szukać nauczycieli, bo dobrych nauczycieli ubywa. I, prawdę mówiąc,
nadal tak twierdzę. Problem polega na tym, że ja chcę pracować w TEJ,
KONKRETNEJ szkole. Tymczasem w mojej szkole coraz mniej godzin, coraz mniej
etatów. Bo uczniów coraz mniej. Ciągle czekamy na wyż, bo w gimnazjum nadal
króluje mała ilość uczniów.
I to nie tylko w moim gimnazjum. Gimnazja biją się o uczniów, bo każdy
chce zatrzymać nauczycieli, mieć etaty i pracę. W zeszłym roku po raz pierwszy
zaliczyliśmy ogromny kryzys, kiedy to padały etaty, a nauczyciele odchodzili,
bo z pieniędzy za dziewięć godzin przeżyć się nie da. W tym roku, choć już nie
tak tragicznie, wcale nie jest lepiej. Po raz kolejny dostaję umowę na dziewięć
godzin. Być może we wrześniu będzie lepiej, być może będzie więcej uczniów niż
zakładamy. Ale to tylko być może.
Na pewno będziemy wiedzieć we wrześniu, czyli za późno, żeby szukać
pracy. W takim razie powinnam zacząć szukać już teraz. Zapewne jakaś szkoła
przyjmie mnie na pół etatu z
pocałowaniem ręki. Problem pojawi się, gdy we wrześniu okaże się, że jednak
wydoliliśmy na szesnaście czy siedemnaście godzin, bo o etacie już nie
wspomnę. Wtedy pozostanie mi zrezygnować z tej wyszukanej pracy. Oni zostaną
bez nauczyciela na dzień pierwszy września, ja spokojnie popracuję u siebie. Niby
nic takiego, ale jeśli ta sytuacja powtarza się co roku, przestaję być
wiarygodna i pewnego dnia moje CV zostanie odrzucone już we wstępnym etapie.
Albo drugi scenariusz. Nie będę szukać pracy, bo zapewne we wrześniu
będzie lepiej, przecież zawsze pani dyrektor zakłada najgorszy scenariusz.
Tymczasem w efekcie zostanę z dziewięcioma godzinami dnia pierwszego września.
Na szukanie pracy będzie nieco za późno, z pieniędzy za dziewięć godzin żyć się
nie da. Zostaję z ręką w nocniku.
Nie ma idelanego rozwiązania. Albo ja kogoś wydymam, albo potencjalnie
sama zostanę wydymana (i to nie w ten przyjemny sposób).
A ja szukam od dawna doświadczonego nauczyciela j.angielskiego na korepetycje i nikt nie ma czasu (nie licząc nauczycieli, którzy biorą za lekcję powyżej 100 zł) Udało mi się znaleźć dziewczynę, która jest w stanie umawiać się ze mną raz w tygodniu :/
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku w mojej szkole był ten sam problem. Dyrektor miał wybrać spośród 3 n-li dyplomowanych tego, który ma odejść. Dwoje z nich siedzą ciągle w pracy, bo nie mają rodzin, żadnych ważnych spraw osobistych i jedna z dwojgiem dzieci, w tym jednym poważnie chorym. Robiła wszystko to co do niej należy, ale nie prowadziła żadnych czasochłonnych projektów, nie siedziała wieczorami w szkole i z niej zrezygnował dyrektor... Ja zaszłam w ciążę i już wiem, że nie będę miała przedłużonej umowy z tego powodu, mimo że wcześniej miał ogromne plany ze mną związane. Trudne są dzisiaj czasy.
OdpowiedzUsuń