środa, 22 lipca 2009

Eutanazja i aborcja.

Dzisiaj w Faktach na TVN usłyszłam informację na temat kobiety, która złożyła pozew w sprawie pozwolenia jej na eutanazję. Jest oczywiście niemal pewne, jeśli nie pewne, że takiej zgody nie dostanie, ale nie o tym chciałam pisać. Podano tam też przykłady, które miały świadczyć o tym, że eutanazja jest zła, że ludzie po odnalezieniu jakiegoś sensu, choćby pracy, rezygnują ze swojej śmierci. I pewnie jest to słuszne, gnębi mnie jednak jeden malutki problem...
Co z tymi, którzy pomimo wszystko chcą umrzeć? Oni nie mają prawa, nie mogą, bo państwo im nie pozwala. I nie jest ważne, czy ten sens w życiu znaleźli, czy też nie, a może ten sens im nie wystarcza. Na nic się nie patrzy, nikogo nie słucha, tylko chce się uszczęśliwiać ludzi na siłę, choćby wbrew ich woli, bo MOŻE KIEDYŚ tenże sens życia znajdą i co wtedy? Ano wtedy już by nie żyli, gdyby państwo im na to pozwoliło i pewnie by o tym nie wiedzieli, więc nie byłoby im żal. Wiem, że być może jest to bezduszne i bez serca, ale szanuję wolę innych, choćbym się z nią nie zgadzała, więc takie wymuszanie życia trochę mnie denerwuje. Nie wyobrażam sobie wystąpienia sytuacji, kiedy mogłabym pragnąć śmierci, ale z drugiej strony nie myślę sobie, że taki moment nigdy nie nastąpi. Być może kiedyś, być może zdarzy się taka sytuacja. I wtedy chciałabym wiedzieć, że będzie mi wolno, że ktoś mnie wesprze w tej podróży do śmierci, choćby nie było to łatwe ani przyjemne. 
Właściwie taka sama dyskusja mogłaby nastąpić w sprawie aborcji. Jestem w ciąży i jakoś nie wyobrażam sobie, żebym miała usunąć ten płód, ale to nie jest tylko kwestia mojego życia. Ludzie znajdują się w różnych momentach, różne zdarzenia w ich życiu zachodzą i nie widzę powodu, dla którego miałabym taką kobietę potępiać. Jeśli dokonała aborcji bezmyślnie, pewnie sama będzie tego żałować i to będzie dla niej wystarczającą karą. Jeśli natomiast miała konkretny powód i podjęła tą decyzję zupełnie świadomie to nie rozumiem, dlaczego ja mam ją za to kamieniować, jakie mam prawo jej tego zabronić.
Chciałabym, żeby każdy miał prawo decydować o sobie i swoim życiu, nawet jeśli będzie w to zamieszany płód. Ludzie często zbyt szybko i zbyt chętnie szafują wyrokami, a potem w takiej samej sytuacji się uginają. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym dowiedziała się, że moje dziecko jest nieuleczalnie chore bądź jego urodzenie zagraża mojemu życiu, albo choćby że nie będę w stanie go wychować. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym miała wegetować jako warzywo, nie mając żadnych szans na godne życie. I niech nikt nie próbuje mnie przekonać, że zawsze każdy ma dla kogo żyć, że życie zawsze ma sens, bo to zwykłe słowa pod publiczkę, słowa ludzi, którzy nie znaleźli się w ekstremalnych sytuacjach. Ja też się w takowej nie znalazłam, ale tym bardziej nie zamierzam oceniać osób, które znalazły się na zakręcie. 

1 komentarz:

  1. znów się zgodzę z Twoim myśleniem... jest jeszcze inny aspekt - ciężar, jakim jest to "wegetujące warzywo" dla bliskich. dla mnie ta świadomość jest najgorsza, bo mnie by było już wszystko jedno. ale chciałabym, zeby bliscy mieli czas na pożegnanie się ze mną tfu tfu, gdybym w takiej sytuacji była, i na normalne potem przeżywanie żałoby, a nie taka śmierć przez lata na raty.
    odnośnie aborcji - jestem za, jeśli
    1. kobieta nie traktuje jej jako środka "antykoncepcyjnego".
    2. jeśli jest w bardzo wczesnym stadium ciąży
    3. jeśli jest efektem gwałtu
    4. jeśli jej życie jest zagrożone
    5. i ma być poprzedzona rozmową z psychologiem, bo często jest tak, że więcej problemów kobiety potem mają z poradzeniem sobie ze skutkami emocjonalnymi aborcji, niż z ewentualnym donoszeniem ciaży...

    OdpowiedzUsuń