Coraz większymi krokami nadchodzi nowy rok
szkolny. Najważniejszy moment w pracy nauczyciela. Trzeba w końcu zacząć się do
niego przygotowywać. O tak. Dla tych, co to myśleli, że nauczyciele nie muszą
nic robić przez cały rok, a na pewno nie przez wakacje to z pewnością jest
zaskoczenie. Jednak prawda jest taka, że jeśli ktoś ma odpowiednią motywację
(na przykład lubi swoją pracę), musi zacząć się starać nieco przed pierwszym
września. Nie ma mowy o leniuchowaniu przez bite dwa miesiące.
No ale do rzeczy. Po pierwsze primo,
zmienia nam się pani dyrektor. Wprawdzie stara zostaje na stanowisku
wicedyrektor, ale jednak co nowa twarz to nowa twarz. Tym samym nowe wymagania.
Jakie, nie wiem. Dowiemy się pewnie na początku współpracy. Po drugie primo,
jest to drugi rok mojego awansu zawodowego. A jak wiadomo, przy trzyletnim
cyklu drugi rok jest najgorszy. Najbardziej pracowity, najbardziej zajęty. W
pierwszym roku człowiek się wdraża, w trzecim przygotowuje do egzaminu, a w
drugim zapiernicza. Takoż i ja mam zamiar zapierniczać. Po trzecie primo, muszę
w końcu przystąpić do projektu edukacyjnego. Na jaki brandzel ktoś to wymyślił,
tego nigdy pewnie się nie dowiem, ale jest i trzeba w tym cyrku udział wziąć.
I właśnie dlatego teraz siedzę i wymyślam
wygląd gazetek klasowych, dumam sobie nad konkursami szkolnymi, próbuję
wymyślić temat projektu (jeszcze do uzgodnienia z dzieciakami), debatuję nad
pomocami naukowymi, planuję lekcje otwarte, etc. Pod koniec minionego roku
szkolnego aktualna (jeszcze) pani dyrektor zarzuciła mi, że za mało robię „na
zewnątrz”. Owszem, spełniam się we wszystkich inicjatywach, które nie wymagają
pokazywania się w szkole/poza szkołą, a pozostają w zaciszu klasowym (ewentualnie
jakieś wyjście z klasą na pokaz/projekcję), ale w ogóle nie pokazuję szkoły na
zewnątrz. Dlatego też w tym roku zamierzam się rozdwoić i poświęcić wszystkie
moje nerwy na wszelkiego rodzaju inicjatywy, i te wewnątrz, i te na zewnątrz.
Dlatego trzymajcie za mnie kciuki, bo ten
rok będzie doprawdy pracowity.
Jak widać po tekście fajna z pani nauczycielka. A czego pani uczy jeśli można wiedzieć? :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDoczytałem i uczy pani z angielskiego, tak? Tak się składa, że to mój ulubiony przedmiot! :) Czekam na kolejne wpisy. Aha, i poleciłbym mówić otwarcie do nich to co tutaj pani pisze. O tym wszystkim. Sądzę, że taka szczera rozmowa da więcej niż podchody. :) Powodzenia!
UsuńTak, uczę angielskiego.
UsuńNie stosuję żadnych podchodów, ale też nie o wszystkim uczniom mówię. To najczęściej są moje, nauczycielskie problemy i bolączki i to ich nie musi interesować. Ale że ich lubię to mówię zawsze.
Cieszę się, że lubisz angielski. Może dołączysz do grona anglistów w przyszłości... :)
Pozdrawiam.
Tak, właśnie mam plany na filologię Angielską (lub Francuską). :) Powiem szczerze dziwnie pisać w nauczycielem w swobodny sposób, ale nie sądzę, że ich to nie interesuje. Nie chce być pani dla nich przyjaciółką? Przyjaciele mówią sobie o swoich bolączkach. Nie chodzi mi o jakieś wielkie zwierzanie, ale zahaczenie o jakiś temat. Sam chcę być nauczycielem i myślę nad tym często dopóki mam przyjemność być po tej drugiem stronie. Może to dziwne, ale jeśli ma pani jakiś problem z uczniem chętnie coś doradzę. Jak pisałem dużo czasu zastanawiam się nad pracą nauczyciela. Pozdrawiam!
UsuńJeśli zdecydujesz się na bycie nauczycielem to od razu mogę Ci powiedzieć, że bycie przyjacielem nie do końca zdaje egzamin. Owszem, traktuję uczniów dość swobodnie, nie robię z siebie Wielkiej Pani Profesor (zresztą i tak nikt by nie uwierzył, nie mam wystarczająco surowego wyrazu twarzy :)), ale jednak moimi przyjaciółmi uczniowie nie są. I to nie jest żaden zarzut, żadne wywyższanie się czy uważanie, że nie są na to dość dorośli. Po prostu tak się nie da. Tak samo, jak rodzic mimo wszystko musi być rodzicem, a nie tylko przyjacielem, tak samo nauczyciel jednak musi być nauczycielem. Taka rola nas, dorosłych.
UsuńA moi uczniowie dość często rozmawiają ze mną swobodnie, więc nie masz się co dziwić. Ja też, tak jak Ty, jestem człowiekiem i to jest najważniejsze.
Na razie problemów z uczniami nie mam, ale zgłoszę się pewnie we wrześniu :) Ciekawie będzie posłuchać drugiej strony w dzisiejszym świecie (bo jednak ja uczennicą byłam już kilka... lat temu). A z kolei moi uczniowie (jakkolwiek szczerzy) nie powiedzą mi jednak wszystkiego.
I powodzenia w planach.
P.S. Też uczyłam się francuskiego, ale bez większego powodzenia. W tej materii jestem nieuleczalny matoł.
Zobaczę na sobie. :) Ja francuskiego też się nie uczyłem, ale zamierzam zacząć w liceum. Chętnie w czymś doradzę.
Usuńtrzymam kciuki! z własnych doświadczeń stażowych powiem, że faktycznie to wychodzenie z działaniami poza mury szkoły to był mocny punkt w moim dorobku i stażach na nauczyciela mianowanego i dypomowanego. jestem po kursie na eksperta MEN do spraw awansu zawodowego i takie pozaszkolne działania są istotne oraz ważne. a zatem powodzenia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
dorota
projekt zrobi Pani ciekawy w międzynarodowym programie eTwinning
OdpowiedzUsuńwww.etwinning.pl www.etwinning.net
jola
Witam koleżankę po fachu :) U mnie trzeci rok awansu, za to pierwsza klasa, więc wiele niewiadomych przed pierwszowrześniowym spotkaniem i świadomość bardzo ciężkiej pracy do grudnia. No ale - warto teraz max sił włożyć, żeby przez następne 2,5 roku mieć zgraną fajną klasę. Prezentowanie klasy/szkoły na zewnątrz wcale nie musi boleć, nie musi być związane z uzewnętrznianiem się - biorę udział z dziećmi w różnych ogólnopolskich konkursach (jeden wygraliśmy nawet, w drugim zajęliśmy 3 miejsce) - efekty wspaniałe, ale nie trzeba było "się" pokazywać, a sądzę, ze tu problem leży największy. Jak masz chęć pozablogowo pogadać o zawodowych sprawach, zapraszam na basiekjaga(małpa)gmail.com
OdpowiedzUsuńMnie nie chodzi o to, że to musi mieć związek z uzewnętrznianiem się, zresztą raczej nie mam z tym problemu. Po prostu pewne wydarzenia sprawiły, że postanowiłam się "zewnętrznie" nie wychylać. Powodem była właśnie pani dyrektor (choć ona pewnie nie zdaje sobie nawet z tego sprawy), ale nie będę roztrząsać tego na blogu, bo sprawa stara.
UsuńDzięki za kontakt. Z pewnością się odezwę, ale chwilowo mam tyle roboty, że nie mam czasu.