Jakiś czas temu w telewizji był tylko jeden temat (teraz wyparty przez dzieci jeżdżące na quadzie), a mianowicie deklaracja wiary lekarzy. Więc
ja dziś o tym.
Nie mam innych słów na to, jak
tylko: chyba się tu ktoś na głowy pozamieniał... Nie rozumiem zupełnie tego
cyrku, który rozgrywa się na moich oczach i trwa w najlepsze. Oto początkowe
słowa tegoż wyznania: "ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte
i nietykalne". W takim razie proszę nie leczyć w ogóle. Ingerencją jest
nawet podanie antybiotyku, a skoro ciało jest nietykalne, to gdzie tu miejsce
na operacje czy jakiekolwiek inne leczenie. No tak, ale najwygodniejsze w tym
wszystkim jest to, że to deklaracja dotycząca li tylko i wyłącznie lekarzy
działających w "przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej". Co w
takim razie z cesarskim cięciem, skoro i ono jest ingerencją w ciało ludzkie?
Znaczy jak mi wygodnie to mogę tykać, a jak niewygodnie to zasłaniam się
nietykalnością?
I jeszcze końcówka, która
dodaje smaczku: "UWAŻAM, że- nie narzucając nikomu swoich poglądów,
przekonań– lekarze katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich
poglądów i wolności w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim
sumieniem." Tymczasem przez nie przepisanie mi tabletek antykoncepcyjnych
taki lekarz narzuca mi swoje poglądy, których ja nie podzielam. I ja szanuję
poglądy tego lekarza, naprawdę, ale ja go w ogóle o te poglądy nie pytam i tu
jest pies pogrzebany. Zupełnie nie interesuje mnie, czy on jest katolikiem,
Żydem, czy muzułmaninem. Ma zapewnić mi poradę lekarską zgodnie z aktualną
WIEDZĄ MEDYCZNĄ. Czy katolicy uczą się innej medycyny? Lekarz nie ma mnie
nawracać, może jedynie poinformować o szkodliwości tych pigułek, a ja mam prawo
takie ostrzeżenie zignorować.
I niby można iść do innego lekarza, a tamten
jest parszywym bezbożnikiem i przepisze, ale nie o to chodzi. Ja mieszkam w
wielkim mieście i możliwości mam niemal nieskończone, ale co z dziewczyną,
która żyje w jakiejś wiosce, gdzie jest jeden ginekolog, a do innego musi
jeździć ileś tam kilometrów? Przez jednego idiotę (przykro mi, nie umiem tego
inaczej nazwać) musi się dostosować poświęcając swój czas, pieniądze i wygodę.
A teraz przenieśmy takie oświadczenie na grunt
szkolny (jeśli ktoś jest odporny na absurd, proszę nie czytać). Pani od
biologii odmawia nauczania o teorii Darwina, przerabiamy Biblię. Ja, pani od
angielskiego, przestaję w ogóle istnieć, bo jak to tak uczyć języka, gdzie panuje
przeklęty anglikanizm zamiast słusznego katolicyzmu??? Zapewne jeszcze kilka
przykładów by się znalazło, ale już szukać mi się nie chce.
Ludzie, obudźmy się!!! Ja szanuję katolików i
naprawdę staram się zrozumieć ich wiarę (sama oczywiście jestem straszną
ateistką). Nie próbuję nikogo "nawracać" i przekonywać, że ateizm
jest lepszy i że czegoś mi nie pozwala albo coś nakazuje, dlatego też ten drugi
człowiek też ma tak postępować. Dlaczego w takim razie mam być skazana na
rzekomą "poradę" od kogoś, kto ma inne poglądy i, w związku z tym, te
poglądy mi narzuca?
także tego nie rozumiem i już chyba nie zrozumiem :c
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDzisiaj (a właściwie wczoraj) koło południa, szukając informacji na temat zawodu nauczyciela natknęłam się na Pani bloga. Na początku, z racji szukanych przeze mnie informacji, bardzo interesujące wydało mi się posty na temat Pani pracy. Jednak po pewnym czasie zauważyłam, że "połykam" wszystkie wpisy bez względu na to czego dotyczą. I skończyło się na tym, że jest koło 1:30 w nocy, a ja właśnie przeczytałam CAŁEGO Pani bloga i stwierdzam, że zgadzam się z właściwie wszystkimi Pani opiniami. Może dlatego, że pomimo różnicy wieku jestem do Pani podobna? Oczywiście i pod tym postem mogę się podpisać obiema rękami (niczym więcej nie umiem, bo gdyby tak, to... ;)) Z niecierpliwością czekam na kolejne posty.
I wiem, że to tak nieładnie w pierwszym komentarzu, ale mam ogromną prośbę. Jako, że dopadł mnie czas wyboru specjalności na studiach (fil. angielska) i skłaniam się ku nauczycielstwie, pomyślałam, że może mogłaby mi Pani odpowiedzieć na kilka dręczących mnie pytań i rozwiać ewentualne wątpliwości. Nie chciałabym zaśmiecać komentarzy, więc może mailem?
Z góry dziękuję i pozdrawiam cieplutko :)
Kinga :)
Ojej, dziękuję bardzo. Ostatnio zaniedbałam bloga, więc tym bardziej mi miło, że ktoś go jeszcze czyta i na niego trafia :)
UsuńPodaję maila: blogging.skylark@gmail.com, na wszelkie pytania, jeśli będę umiała, odpowiem.