„Anthony Zimmer”. Czy ktoś słyszał o takim filmie? Ja też nie. Zdarzyło mi się obejrzeć go przez przypadek, bo mój mąż lubi Sophie Marceau. I co? Warto. Niby zwykły film kryminalny, taki trochę thriller, trochę romans, ale bardzo dobrze zrobiony. Gra aktorska doskonała, wartka akcja, naprawdę świetny film na jesienne i zimowe wieczory (oczywiście treści nie zdradzę). Pozwolę sobie jeszcze dodać, że gra w nim również Daniel Olbrychski (a jakże, Rosjanina).
Wczoraj zasiedliśmy z mężem do filmu „Turysta”. Nie przejmowałam się słabymi opiniami na jego temat, bo zwykle jest tak, że film wyszydzany przez krytyków bardzo mi się podoba, a ten wychwalany powoduje u mnie spazmy nienawiści. No cóż, wszystkiego powinno się spróbować na własnej skórze. Nawet jeśli ta próba kończy się… zaśnięciem.
Po pierwsze, czułam się, jakbym oglądał drugi raz ten sam film. Scena w scenę, minuta w minutę, czułam, że już to widziałam, tyle że w 1000000000000000000 razy lepszej wersji. Do momentu, kiedy zasnęłam (stąd recenzja niedokończona) znałam fabułę tego filmidełka na wylot. To było o tyle nie do zniesienia, że gra aktorska w obu wersjach drastycznie się różniła (na niekorzyść wersji amerykańskiej, jakby ktoś miał wątpliwości).
Po drugie właśnie aktorzy. Depp albo nie potrafi, albo nie chce grać już „normalnych” ludzi. Willy Wonka, Edward Nożycoręki czy Jack Sparrow to role dla niego. W roli Franka wypada drętwo, sztucznie, porażająco beznadziejnie i okazuje się całkowitym beztalenciem. Angelina Jolie dzielnie dotrzymuje mu kroku. O ile polubiłam tą aktorkę za role w „Oszukanej” czy „Pan i Pani Smith”, o tyle teraz poraziła mnie swoją lalkowatością. Próbuje być uwodzicielska, co w jej anorektycznym stanie samo w sobie jest dość trudne. Zamiast mnie uwodzić, wywołuje we mnie chęć zwymiotowania na ekran (nieporównywalna Sophie Marceau, gdzie jesteś?, moja ty muzo seksu). Porusza się, jakby nigdy nie miała na sobie szpilek, a jej spojrzenie błaga o kanapkę z szynką zamiast o pocałunek czy romans. Absolutny koszmar.
Wszystko tam było sztuczne, przerysowane, drętwe i nie do zniesienia. Zasnęłam w końcu po około pół godzinie, bo nie dało się tego oglądać. Mój mąż bohatersko dotrwał do końca, chociaż niejednokrotnie chciał już wyłączać telewizor. Jeśli tylko okaże się, że mam szansę , postaram się obejrzeć tą porażkę zwaną filmem do końca i zaserwować dalszy ciąg recenzji, ale robię to tylko z obywatelskiego obowiązku, żeby przestrzec tych, którzy chcą się porwać na tą szmirę.
P.S. Właśnie doczytałam, że "Turysta" to rzeczywiście remake "Anthonego Zimmera". Research miałam za słaby :) Ale za to podwójna porażka. Za badziewny film, ale przede wszystkim za tak wielkie schrzanienie oryginału.
Czyli tak jak myślałam, Deep jednak "utknął" w jednym wcieleniu, a szkoda...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało Twoje zdanie: "jakby wzrokiem błagała o kanapkę z szynką". Cudne!!!! :D
Może nie utknął tak całkiem, może reżyser miał w tym swój udział. Ciężko powiedzieć. Po prostu w tym filmie jest nie do zniesienia, tak samo sztuczny i lalkowaty jak Jolie. Chwilami myślę sobie, że może to jednak miała być parodia... Ale nigdzie tego nie napisali, więc chyba jednak nie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement, pisarskie zdolności mam, więc takie teksty przychodzą mi z łatwością :) Żarty żartami, ale ona faktycznie błaga o jedzenie swoimi wygłodniałymi ślepkami. Anorektyczki wszystkich krajów łączcie się :) Jak tak na nią patrzę to wolę jednak mój rozmiar 48 niż jej -1. Przynajmniej nie mam tej desperacji w oczach.
A tak poza tym to powinnaś sama obejrzeć film, żeby się przekonać... Chociaż szkoda mi każdego, kto po to sięgnie. Za to "Anthony Zimmer" polecam szczerze i z całego serca. Jolie mogłaby Marceau obuwie czyścić.
OdpowiedzUsuńTak, tak, poczekam, aż dopadnę go na DVD. Ostatnio dałam się zaciągnąć na Salt z Jolie i ...strasznie mnie wkurzała [i film głupawy, jakich mało].
OdpowiedzUsuń