że zostaniesz nauczycielem. Wstęp
wprawdzie lekki, ale temat ciężki, długi i trudny do wyczerpania czy choćby
omówienia. Podejmuję się tej samobójczej próby z powodu maila, który dostałam
od jednej z czytelniczek i która to właśnie podsunęła mi taki pomysł. Otóż
zdarza się podobno, że na bloga wchodzą osoby, które myślą o zawodzie
nauczyciela. I w sumie wszystko tu niemal jest, ale z perspektywy kogoś, kto
uczy już 12 lat (tak, tak, tyle mi ostatnio wyszło...). A co z tymi, którzy
swoją przygodę dopiero rozpoczynają albo wręcz dopiero się zastanawiają, czy
wkroczyć w ten świat pełen niewiadomych?
Nie łudźmy się, tematu nie
wyczerpię ani w jednym poście, ani w kilku. Może macnę nieco, może poskrobię po
powierzchni, ale na pewno nie skończę. Zawsze będą pojawiać się kolejne
pytania, kolejne wątpliwości, kolejne problemy, ale też kolejne radości. No i
perspektywa nieco uboga, bo wypowiadać się będę z punktu widzenia anglisty, za
inne przedmioty nie odpowiadam. No ale ad rem.
Po pierwsze i najważniejsze - na
to, co Cię czeka, nie przygotują Cię żadne mądre podręczniki metodyki ani
pedagogiki. I nie chodzi mi o to, żeby siać horror, po prostu to jest praca z
ludźmi, z dzieciakami, które nie przystosowują się do podręczników. Owszem,
można tam znaleźć niezłe sposoby nauczania, ale jak przychodzi co do czego,
zostajemy z problemem sami. Musimy sami dojść do tego, jak sobie z tym czy
tamtym poradzić. Pozostaje zdać się na instynkt. Czasami wiele wody upływa,
zanim praca zaczyna dawać efekty, czasami wcale ich nie daje i z tym też trzeba
się pogodzić. Taka praca.
Po drugie, ilość przepisów,
papierków i dokumentów do zapoznania sie i stosowania zaleje Cię nagle, bez
żadnego ostrzeżenia i bardzo prawdopodobnym jest, że się w tym utopisz. Spokojnie,
brak znajomości Cię nie zabije, tak jak nie zabił mnie, ale z perspektywy czasu
musisz mi uwierzyć, że lepiej te przepisy i zasady znać. Coś zwanego podstawą
programową, rzekomo mądre i jedynie słuszne dzieło, ustawa o systemie oświaty,
Karta Nauczyciela, rozporządzenia takie i owakie, WSO, PSO, Statut, regulaminy,
wymagania... można by tak wyliczać do jutra. Z wszystkim tym przyjdzie Ci się
zmierzyć, młody adepcie. I jak już to wszystko przeczytasz i przetrawisz to
może odechcieć Ci się pracować w tym zawodzie. To normalne, ale to nie powód,
żeby rezygnować. Doprawdy, mała Twa wiara, jeśli na tym etapie rezygnujesz.
Trzeci problem to placówka, w
której przyjdzie Ci pracować, kadra i oczywiście uczniowie. I tutaj nie ma
żadnych reguł. Jesteś wystawiony na jedną wielką niewiadomą. Są dyrektorzy,
którzy dla zasady zwołują jedną Radę Pedagogiczną w tygodniu i niby nie wiadomo
po co, ale trzeba być, bo to obowiązkowe. A spróbuj pisnąć, że tak jakoś za
często może to zaraz usłyszysz, że to w ramach 40 godzin pracy i masz obowiązek,
i proszę się nie odzywać. Są też tacy, którzy podchodzą do tego
zdroworozsądkowo i nie ma co się szarpać. Są tacy koledzy i koleżanki, które
tylko czekają na powinięcię się Twej szanownej nóżki, żeby zgarnąć Ci godziny,
a są tacy, którzy poratują w potrzebie. Są tacy uczniowie, którzy będą Ci się
śnić po nocach i bynajmniej nie będą to sny przyjemne, a są tacy, po których
będziesz płakać, jak będą odchodzić. Tutaj możesz spodziewać się wszystkiego.
Wychodzi więc na to, że spodziewać
się można wszystkiego i jedyne co jest łatwe do przewidzenia to fakt, że
niczego nie da się przewidzieć. I trochę tak jest. Można tylko robić to, co
lubi się najbardziej, czerpać z tego niekłamaną satysfakcję, mieć nadzieję i
wiele cierpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz