poniedziałek, 8 września 2014

Trudny wybór.


Przeczytałam ostatnio kolejną historię o tym, jak to dziewczyna zrezygnowała z chemioterapii ratującej życie, aby urodzić dziecko. Było takich wiele i za każdym razem wzbudzały u mnie silne uczucia. Różne uczucia, muszę dodać. Bo to nie jest tak, że ja te dziewczyny potępiam, ale też im nie kibicuję. Nie i już. Można nazwać mnie babą bez serca, ale nie zamierzam przyklaskiwać komuś, kto decyduje się umrzeć i zostawić własne dziecko.
I o to mi właśnie chodzi. Oczywiście decyzja, aby zachować dziecko jest szlachetna i wspaniała, i niemal jedynie słuszna. Każdy taką kobietę podziwia, a kościół pewnie wyniósłby ją na piedestał jako idealną matkę. Problem polega na tym, że ona matką nigdy nie będzie. Nie będzie usypiać swojego dziecka, tulić go, gdy będzie miało gorączkę, całować, kiedy obije sobie kolano, prowadzić je do przedszkola i nie będzie robić wielu innych rzeczy, które robią matki, bo jej już po prostu nie będzie. To kobieta, która daje życie i za to pewnie trzeba ją szanować, ale co się potem z tym życiem dzieje jest poza jej zasięgiem.
Mam ten sam problem z osobami, które rodzą chore dzieci, bo tak trzeba, bo nie wolno usunąć, bo Bóg tak chciał. Póki ci rodzice żyją i opiekują się swoimi dziećmi (czasem wiecznymi dziećmi, jeśli chodzi o ich rozwój psychiczny), wszystko jest w miarę w porządku. Co się natomiast dzieje, kiedy rodzice umierają, a wokół nie ma nikogo, kto mógłby się tym człowiekiem zająć? Oczywiście czasami jest rodzina, która podejmie odpowiedzialność, ale co, jeśli jej nie ma?  
Daleka jestem od tego, żeby namawiać kogoś do aborcji, nie uważam, że jest to lek na wszystko. Nie należę też do ludzi, którzy uważają, że niepełnosprawni nie mają prawa do życia w społeczeństwie. To nie o to tu chodzi. Uważam jednak, że osoby, które w takim przypadku zdecydowały się na aborcję czy też utrzymały chemioterapię kosztem życia dziecka nie zasługują na wieczne potępienie. Wybrały to, co w danym momencie uznały za słuszne i jestem niemal pewna, że nie robiły tego z lekkim sercem. Dlatego podziwiam tą kobietę, która poświęciła swoje życie dla dziecka, ale podziwiam też tą, która wybrała życie własne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz