Przeczytałam ostatnio kolejną
historię o tym, jak to dziewczyna zrezygnowała z chemioterapii ratującej życie,
aby urodzić dziecko. Było takich wiele i za każdym razem wzbudzały u mnie silne
uczucia. Różne uczucia, muszę dodać. Bo to nie jest tak, że ja te dziewczyny
potępiam, ale też im nie kibicuję. Nie i już. Można nazwać mnie babą bez serca,
ale nie zamierzam przyklaskiwać komuś, kto decyduje się umrzeć i zostawić
własne dziecko.
I o to mi właśnie chodzi.
Oczywiście decyzja, aby zachować dziecko jest szlachetna i wspaniała, i niemal
jedynie słuszna. Każdy taką kobietę podziwia, a kościół pewnie wyniósłby ją na
piedestał jako idealną matkę. Problem polega na tym, że ona matką nigdy nie
będzie. Nie będzie usypiać swojego dziecka, tulić go, gdy będzie miało
gorączkę, całować, kiedy obije sobie kolano, prowadzić je do przedszkola i nie
będzie robić wielu innych rzeczy, które robią matki, bo jej już po prostu nie
będzie. To kobieta, która daje życie i za to pewnie trzeba ją szanować, ale co
się potem z tym życiem dzieje jest poza jej zasięgiem.
Mam ten sam problem z osobami,
które rodzą chore dzieci, bo tak trzeba, bo nie wolno usunąć, bo Bóg tak
chciał. Póki ci rodzice żyją i opiekują się swoimi dziećmi (czasem wiecznymi
dziećmi, jeśli chodzi o ich rozwój psychiczny), wszystko jest w miarę w
porządku. Co się natomiast dzieje, kiedy rodzice umierają, a wokół nie ma
nikogo, kto mógłby się tym człowiekiem zająć? Oczywiście czasami jest rodzina,
która podejmie odpowiedzialność, ale co, jeśli jej nie ma?
Daleka jestem od tego, żeby
namawiać kogoś do aborcji, nie uważam, że jest to lek na wszystko. Nie należę
też do ludzi, którzy uważają, że niepełnosprawni nie mają prawa do życia w
społeczeństwie. To nie o to tu chodzi. Uważam jednak, że osoby, które w takim
przypadku zdecydowały się na aborcję czy też utrzymały chemioterapię kosztem
życia dziecka nie zasługują na wieczne potępienie. Wybrały to, co w danym
momencie uznały za słuszne i jestem niemal pewna, że nie robiły tego z lekkim
sercem. Dlatego podziwiam tą kobietę, która poświęciła swoje życie dla dziecka,
ale podziwiam też tą, która wybrała życie własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz