Taki żarcik:
Przychodzi syn ze
szkoły:
- Tato, pani od matematyki chce się z tobą spotkać.
- A co się stało?
- Ona mnie pyta ile jest 7 razy 9. Odpowiadam, że 63. Ona mnie pyta ile jest 9 razy 7. Odpowiedziałem: Do ch*ja, co za różnica?
- Rzeczywiście, co za różnica... Dobrze, zajdę do niej.
Następnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- Jak pójdziesz, zajrzyj jeszcze do WF-isty.
- Po co?
- W trakcie gimnastyki kazał mi podnieść lewą rękę. Podniosłem. Potem prawą. Podniosłem. Potem poprosił podnieść lewą nogę. Podniosłem. A teraz - mówi - podnieś i prawą nogę. Ja mu na to: Co, mam na chu*u stanąć?
- No tak, rzeczywiście... Dobrze, zajdę i do niego.
Kolejnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- To już nie chodź. Wyrzucili mnie.
- Co ty mówisz? Dlaczego?
- Wezwali mnie do dyrektora, wchodzę do gabinetu, a tam siedzi nauczycielka matematyki, WF-ista i pani od polskiego...
- Pani od polskiego? Na ch*j tam ona przyszła?
- Właśnie tak zapytałem...
- Tato, pani od matematyki chce się z tobą spotkać.
- A co się stało?
- Ona mnie pyta ile jest 7 razy 9. Odpowiadam, że 63. Ona mnie pyta ile jest 9 razy 7. Odpowiedziałem: Do ch*ja, co za różnica?
- Rzeczywiście, co za różnica... Dobrze, zajdę do niej.
Następnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- Jak pójdziesz, zajrzyj jeszcze do WF-isty.
- Po co?
- W trakcie gimnastyki kazał mi podnieść lewą rękę. Podniosłem. Potem prawą. Podniosłem. Potem poprosił podnieść lewą nogę. Podniosłem. A teraz - mówi - podnieś i prawą nogę. Ja mu na to: Co, mam na chu*u stanąć?
- No tak, rzeczywiście... Dobrze, zajdę i do niego.
Kolejnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- To już nie chodź. Wyrzucili mnie.
- Co ty mówisz? Dlaczego?
- Wezwali mnie do dyrektora, wchodzę do gabinetu, a tam siedzi nauczycielka matematyki, WF-ista i pani od polskiego...
- Pani od polskiego? Na ch*j tam ona przyszła?
- Właśnie tak zapytałem...
Rechotałam,
bo czytałam go pierwszy raz. Szkoda tylko, że zaraz po tym rechocie mina mi
zrzedła. I nie dlatego, że nagle dowcip przestał mi się podobać, ale dlatego,
że przypomniałam sobie moją ostatnią rozmowę z uczniami. Zanim jednak o tym,
nieco przydługi wstęp.
Pod
koniec podstawówki (czyli dzisiejsza druga gimnazjum) zaczęłam przeklinać na
potęgę. Najlepszy szewc by się nie powstydził. W rozmowach z rówieśnikami mięso
ścieliło się gęsto. Gdzie więc była granica? Dorośli. Jak tylko jakiś dorosły
pojawiał się na horyzoncie, przekleństwa ustawały i stawaliśmy się aniołkami do
bólu. I nie było istotne, czy tym dorosłym był nauczyciel, pani na ulicy,
sąsiadka czy rodzic. Z przekleństw z czasem wyrosłam, tak już to bywa, że coś,
co kiedyś wydaje się szpanem, staje się galopującą żenadą w pewnym wieku.
Dlatego
jak teraz chodzę po korytarzach podczas dyżurów to jednocześnie uszy mi więdną
i umysł wpada w stupor. Dla nich najwyraźniej nauczyciel czy pani na ulicy nie
są już granicą. Gdzie więc ona przebiega? O to właśnie zapytałam kiedyś tych
najbardziej rzucających różnymi k...., ch..., etc. (tak na marginesie, to
rzucanie odbywało się W TRAKCIE
LEKCJI). Okazało się, że granica
przesunęła się znacznie, bo są nią już tylko rodzice (a i to niepewne).
Nie
ogarniam tej kuwety. Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko w ten sposób
odzywało się w obecności dorosłego. Nie wiem, co zrobię, jeśli tak się stanie.
Naprawdę nie wiem. Chciałabym mieć gotową odpowiedź, lekarstwo na wszystkie
bolączki, ale go nie mam. Bić? Tłumaczyć? A jak nie pomaga? Czasami mam do
czynienia z rodzicami trudnych dzieci i zastanawiam się, gdzie oni popełnili
błąd i żeby nie okazało się, że teraz wielka pani nauczycielka się wymądrza, a
za parę lat i jej dziecko zostanie określone mianem "trudnego". I
może tak być, i ja się tego nie wypieram. Dziś moje dziecko jest wybitnie
grzeczne, ale jest jeszcze małe. Co będzie za parę lat? Czy moje wychowanie
zaowocuje, czy obróci się przeciwko mnie? Mam tylko nadzieję, że to pierwsze i
że nigdy nauczyciel na lekcji nie usłyszy, jak mój syn soczyście przeklina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz