Drogie dzieci, to jest właśnie komentarz z dupy. (Reszta tekstu dojdzie jak ochłonę).
No cóż, minęło trochę czasu, a mnie wcale nie przeszło strzelanie jadzikiem. Chyba więc czas jednak napisać tego posta.
Mamy artykuł, mówiący o tym, jak to uczniowie obładowani są kilogramami, których dźwigać nie powinni. Słuszny artykuł, bardzo mądry, pouczający i oburzający. Bo taka jest prawda. Uczniowie mają w plecakach za dużo, za ciężko, bo książki są ciężkie, a jak trzeba ich nosić po pięć czy sześć (odnoszę się tu do najmłodszych), do tego wszystkie inne przybory to nic dziwnego, że ciężko. I to nie jest w porządku. Nie wiem wprawdzie jak można by to rozwiązać, ale bezspornym jest fakt, że powinno się coś z tym zrobić.
No i mamy genialny komentarz, który uświadamia nam, że "gupi" rząd wcale nie zajmuje się dziećmi, a najważniejsi są nauczyciele i ich szalone żądania równie "gupich" podwyżek. Nie powiem "co ma piernik do wiatraka", bo nie do końca rozumiem to powiedzenie, ale to jedyne, co ciśnie się na usta. Jaki związek ma problem za ciężkiego plecaka z podwyżkami dla nauczycieli. Znaczy że gdyby nie zajmowali się podwyżkami to zajęliby się plecakami? Że gdyby nauczyciele nie domagali się podwyżek to plecaki uczniów byłyby lżejsze? Bo jakoś nie rozumiem... Pewnie za mało inteligentna jestem.
Ogólnie rzecz biorąc lubię demotywatory, ale jak czasami ktoś coś walnie to jak łysy grzywką w kant kuli (i tak, uwielbiam to powiedzonko, które sprzedał mi mój mąż).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz