W mojej szkole obowiązuje punktowy system oceniania. Uczniowie
otrzymują punkty, które przelicza się na procenty, które z kolei przelicza się
na ocenę. I tak na przykład, jeśli uczeń ze sprawdzianu dostanie 5 punktów na 20
możliwych oznacza to, że otrzymał 25 procent, co z kolei w praktyce oznacza
ocenę niedostateczną (dopuszczająca jest od 30%). Nieco inaczej przelicza się
oceny z zachowania (punkty na oceny, z ominięciem procentów, na przykład na
koniec roku 500 punktów i więcej to wzorowa, a poniżej zera to naganna, średnią
oceną jest ocena dobra). W związku z tym za każde przewinienie można zyskać
punkty ujemne, a za każde działanie pozytywne punkty dodatnie. Punkty
przyznawane są w zależności od przewinienia, tudzież zasługi. Na przykład za
palenie jest -50 punktów, a za spóźnienie -1 punkt. Za udział w konkursie na
etapie szkolnym jest +10 punktów, a za 100% frekwencję jest +40 punktów. Tyle
przydługiego już wstępu, chyba każdy zrozumiał ideę.
No i dochodzimy do sedna sprawy, czyli do poprawiania ocen z zachowania.
W końcu każdy uczeń ma prawo się poprawić i z diabełka stać się istnym
aniołkiem. I tutaj na arenę wchodzi niejaki, powiedzmy, Henio. Wielkimi krokami
nadchodzi koniec roku i Henio dowiaduje się, że grozi mu naganna, bo ma nieźle
na minusie (nie jest rekordzistą, który miał bodajże -800, ale jednak naganna).
Jako że Henio jest w ostatniej klasie, strasznie nie chce zanosić do nowej
szkoły tak barbarzyńskiej oceny. Dodać należy, że Henio nie dostał tych minusów
za spóźnianie się, a najczęściej za palenie, przeklinanie, używanie telefonu na
lekcji, etc. Dlatego właśnie Henio postanowił się poprawić.
I tutaj wychodzi na jaw słabość systemu punktowego, bo Henio wcale nie
stwierdził, że będzie aniołkiem. Henio postanowił pomagać w sprzątaniu terenów
szkoły (za każdą godzinę +20 punktów). Niby się chłopina narobił, nie da się
ukryć i złego słowa nie mogę na to powiedzieć, ale poza tym swojego zachowania
nijak nie naprawił. Efekt – Henio wyszedł na nieodpowiednią. I zonk. Jak tu dać
Heniowi nieodpowiednią, skoro on nawet na naganną nie zasługuje? Ostatnim
ratunkiem Rada Pedagogiczna. Jeśli ona stwierdzi, że Henio nie zasługuje, to
żadne godziny sprzątania mu nie pomogą. Rada uchwala naganną.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się, bo Henio naprawdę
załaził nauczycielom za skórę przez trzy lata. Z drugiej strony sprzątał to
boisko niemal dzień w dzień, z uporem godnym maniaka. I być może zlitowałabym
się nad Heniem, gdyby nie jego reakcja na wiadomość, że Rada jednak zdecydowała
na jego niekorzyść (mogłam wyżebrać u Rady nieodpowiednią, gdybym się
postarała). Bluzgi, jakie niosły się po szkole trudno opisać. Żądał zapłaty za
swoją ciężką pracę, skoro nie została ona wynagrodzona oceną, wyzywał
nauczycieli, darł się w niebogłosy i nie dał sobie wytłumaczyć, że sprzątanie
szkoły nie jest adekwatną poprawą w stosunku do jego przewinień.
Oczywiście można się oburzyć, że Henio jednak starał się, jak umiał, a
jego starania nie zostały docenione. Jednak na swoją ocenę z zachowania (tak
jak na każdą ocenę) pracuje się cały rok. Nie ostatni tydzień, łapiąc (bądź też
wymuszając) punkty za każdą najmniejszą pierdółkę, a pracując na swój wizerunek
w pocie czoła.
I przynajmniej wiesz, że naganną dostał słusznie. Pracował na nią cały czas, w pocie czoła! Mi takich nie żal. Wiedział jak się wstawia oceny z zachowania a miał to gdzieś, więc powinien być dumny, za ten ogrom pracy i wyrzeczeń udało mu się uzyskać odpowiedni stopień.
OdpowiedzUsuńOj, Psotkowa, chyba miałam rację - przelały się tamy goryczy, bardzo gorzko piszesz. I ja to rozumiem, ale postaraj się dać jeszcze jedną szansę dzieciakom, one naprawdę nie są takie złe. Szkoda wprawdzie, że istnieją takie Heniusie, ale obawiam się, że na to nic nie poradzimy.
UsuńZawodowo już z dala od tego systemu, a matkowo jeszcze, stwierdzam, że te punkty są czymś straszliwym, bo uczą dzieci kombinowania, nie prospołecznych zachowań. Powiedzmy, że notoryczny palacz kiblowy lub śródlekcyjny słacz esemesów zaangażuje się w wolontariat i summa summarum zgarnie więcej punktów niż grzeczna trusia, co to nie wychyla się ani w jedną, ani w drugą stronę. I poczucie krzywdy gotowe. Poza tym system promuje cwaniactwo, niosąc przesłanie, że dobre uczynki służą niwelowaniu złych (bądź nabijaniu punktów), a nie są dobre same w sobie. Wreszcie, w kontekście np przejścia do innej szkoły, co tak naprawdę ocena z zachowania mówi o uczniu? Nic. A czy później w dorosłym życiu człowiek będzie tak oceniany? Np. jako pracownik? Nie. Dlatego dobrze byłoby wprowadzić zamiast oceny opis, przykładowo: Henio pali papierosy na terenie szkoły, ale chętnie bierze udział w organizacji szkolnych imprez. Albo: Genowefa nie sprawia problemów wychowawczych, ale też nie wykazuje się żadną inicjatywą, gdy trzeba coś zrobić dla klasy/szkoły. I już. Chrzanić średnią ocen, bo i tak jest złudna jeśli chodzi o wiedzę.
OdpowiedzUsuń(ipiranga)
Tak byłoby najlepiej, ale na świadectwie się nie zmieści :)
UsuńA w temacie opisowych ocen też coś kiedyś machnę.
Ej no, ten system wcale nie jest taki zly! Prawie jak +30 dla Gryfindoru ;) A w sumie taki Henio powinien sluzyc innym za przyklad: Jak bedziecie dzieci szujami przez caly rok, to nawet jak na koniec natrzepiecie punktow - to i tak guzik z tego bo Rada ma prawo Veta :D Jasne to i przejrzyste :D
OdpowiedzUsuńI Ipiranga, i polishmaminajerland mają trochę racji. I ciągle zbieram się, żeby o tym napisać, ale idzie mi jak krew z nosa.
OdpowiedzUsuńKończąc gimnazjum dostałam ocenę z zachowania 'bardzo dobra'. Dodatkowo miałam 'czerwony pasek'. Uczniowie, którzy mieli zachowanie wzorowe oraz czerwony pasek dostawali nagrodę w postaci ksiażki. Udzielałam się dużo w bibliotece, bo zawsze dużo czytałam. Na prośbę bibliotekarki dokonałąm razem z nią i kilkoma koleżankami wyboru książek - nagród. Prośba była umotywowana tym, że "przecież ja też dostanę'. Na radzie pedagogicznej na wniosek wychowawcy przegłosowano obniżenie mi zachowania z wzorowego na właśnie bardzo dobry, ponieważ miałam słaby wynik z testu matematyczno-przyrodniczego. Dla mnie to było zaskakujące, ale nie dyskutowałam. Przyszedł koniec roku szkolnego. O dziwo zostałam wywołana na środek sali razem z uczniami, którzy odbierali nagrody. Jako jedyna nie dostałam. Okazało się, że byłam jedyną osobą z czerwonym paskiem i zachowaniem bardzo dobrym. Swoje świadectwo otrzymałam dopiero po całej wymianie uprzejmości z innymi uczniami. Stojąc tam czułam się wyjątkowo głupio, tym bardziej, że stałam na samym brzegu. Żeby było weselej wychowawca pomylił się w liście gratulacyjnym, przekształcając całkiem moje imię i nazwisko oraz mojej mamy. Listu nie przyjęłam czym wywołałam oburzenie wychowawcy.
OdpowiedzUsuńPiszę to wszystko, dlatego że w grupie uczniów z wzorowym zachowaniem stał chłopak, który podniósł ocenę przywożąc z ojcem 300 kg makulatury. Dostał za to masę punktów i dwie oceny celujące, z biologii i wychowania fizycznego. Mimo wszystko uważam, że gimnazjum nie było takie złe. Natomiast system zawsze nosi znamiona porażki.