Jak wiadomo już od jakiegoś czasu, robię awans. W teorii ma być bardzo
mądrze i pięknie, w praktyce jest jak zawsze, czyli tony niepotrzebnych nikomu
papierków i na końcu wielki egzamin z teorii. Ale ja nie o tym. Chciałam się
jakoś wykazać. Nie tylko na moim poletku, jakim jest angielski, ale też na
forum szkoły. Bo tak. No to dostałam w dupę tak skutecznie, że już raczej
więcej z żadną propozycją nie wyskoczę.
Otóż chciałam pisać bloga. Nie takiego, jak teraz, bo ten jest
anonimowy i w ogóle. Chciałam promować szkołę. Wiadomo, że jak nie ma cię w
sieci to nie istniejesz. A nasz szkoła stronę ma słabą. Co chwila coś tam
szwankuje, wiadomości aktualnych nie ma, no ogólnie bida z nędzą. Nie
interesuje mnie, czyja to wina i z jakiego powodu tak się dzieje. Byłam gotowa
iść na kurs i się tym zająć, okazało się jednak, że nie ma takiej potrzeby, bo
ktoś już się tm zajmuje. Ok., nie ma sprawy. Pół roku regularnie wchodziłam na
stronę, a dupa jak była, tak jest.
No i w końcu pomyślałam sobie, że jak nie z jednej strony, to może z
drugiej. Blogi piszę, wiem, jak to jest, więc może tutaj zabłysnę. Pani
dyrektor nieco zaniepokojona, że uczniowie będą sobie poczynać, że głupie
komentarze wstawiać… Uspokoiłam ją, że postów pisać bez mojej zgody nie będą,
bo od tego jest hasło, a komentarze można moderować. Wiem, że wszędzie można
się włamać, ale to temat na inną bajkę. Pozostało uzyskać zgodę Rady
Pedagogicznej. I tu zaczęły się schody. Nie, nie do końca z Radą.
Ponieważ na ostatniej Radzie (dość intensywnej zresztą i męczącej) padł
temat promocji szkoły (bo mają otwierać się nowe oddziały) pomyślałam, że można
w tym miejscu wspomnieć o blogu. Bo ulotki, lekcje pokazowe, spotkania z
rodzicami są dobre, ale internet to potęga. Usłyszałam dwa zdania:
„No wiesz przecież, jaki rodzaj ludzi pisze blogi.”
oraz
„Nikt już blogów nie czyta, Facebook to potęga.”
Dowiedziałam się więc dwóch rzeczy. 1) Jestem jakimś tam rodzajem
człowieka (zboczeńcem? małolatem? nienormalnym? nie zdążyłam sprecyzować). 2)
Jestem przestarzała, bo z Facebookiem nie potrafię się zaprzyjaźnić, a pisanie
bloga sprawia mi przyjemność (ale ja zawsze dość wolno do wszystkiego
dojrzewam, więc jak Facebook przestanie być modny to możecie mnie tam szukać).
Oczywiście pani dyrektor dość szybko zareagowała, stwierdziwszy, że nie
mamy na dyskusje czasu. Powiedziała, żebym założyła sobie bloga o sobie (ale
nie takiego anonimowego, tylko z nazwą szkoły, etc.) i pisała tylko o swoich
osiągnięciach, a inni zastanowią się, co o tym myślą przez ferie i po powrocie
zdecydują.
Dlaczego jestem taka wkurzona? Przecież na pierwszy rzut oka wszystko
gra. Nie ma zgody, ale nie ma też jej braku. Otóż niezupełnie. Nauczyciele są
negatywnie nastawieni dokładnie z tego samego powodu, co pani dyrektor (bo
uczniowie). Nie miałam czasu wyjaśnić, jak to działa (bo z pewnością mało kto
pisze u nas blogi). Swojego bloga nie założę (i powiedziałam to na głos), bo
zainteresowanie będzie nikłe. Przecież nawet zdjęć nie będę mogła dodawać,
nawet nazwisk uczestników konkursów nie będę mogła wpisywać, bo nie ma zgody
Rady. To kompletny bezsens.
Tak, przemawia przeze mnie ŻAL. Bo można było to załatwić inaczej. Bo
można było całą dyskusję przenieść na później. Bo można było dać mi się
wypowiedzieć. Można było zrobić wiele rzeczy, które nie zostały zrobione, a żal
pozostał. Dlatego też podjęłam decyzję, że nie będę się już udzielać
publicznie. Wszystko będzie się odbywać w czterech ścianach mojej sali, a
inicjatywy szkolne dusić będę w zarodku wlasnego mózgu. I tyle.
Rozgoryczenie rozumiem, bo opór materii znaczny. Z jednym jestem jednak w stanie się zgodzić: Facebook może się stać świetnym narzędziem promocyjnym. Jeśli tylko fanpage będzie ciekawie prowadzony, ludzie będą chcieli się ze szkołą identyfikować. Nie bagatelizowałabym tego. Można sobie odpuścić twittery i inne gie plusy, ale Facebook przeżywa w Polsce boom. Idealnym rozwiązaniem dla szkoły byłoby, w moim odczuciu, szkolny oficjalny blog w połączeniu z silnym fanpagem na FB. Widać jednak, że szkoła musi do tego dojrzeć.
OdpowiedzUsuńJa się Facebookowi nie opieram. Gdybym założyła bloga to jakoś tam trzeba by go było wypromować. Tylko że to byłby fanpage bloga, a do tego trzeba bloga. Nie założy się przecież fanpage'a tej żałosnej strony internetowej, bo to byłaby żenada.
UsuńChodzi tu właśnie o ten internetowy ośli upór.