sobota, 14 stycznia 2012

Kreatywne tłumaczenia.


Uwielbiam oglądać seriale. Nie tylko dlatego, że po prostu lubię je oglądać, ale również dlatego, że są niekończącym się materiałem na zajęcia szkolne dla moich dzieci. I bynajmniej nie chodzi tutaj o poznawanie akcentów, ćwiczenie budowy zdania, czy też uczenie się najpopularniejszych zwrotów. Chodzi tu przede wszystkim o kreatywne tłumaczenia. Całkiem jak kreatywna księgowość J. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tych seriali nie tłumaczą profesjonaliści, dopóki nie pojawią się w polskiej telewizji (a ostatnio zaczynam zauważać, że nawet wtedy nie ma szaleństwa), ale mimo wszystko skoro ktoś się za to bierze, to musi mieć świadomość, że to jednak nie bułka z masłem. Sama podjęłam to ryzyko i poszło mi nawet nieźle, ale w porównaniu do innych faktycznie byłam w tym gronie profesjonalistką.
Zacząć trzeba chyba od tego, że często takich seriali nie tłumaczy jedna osoba, a kilka. Ponadto autorzy szumnie ogłaszają, kto robił korektę. I niejednokrotnie najchętniej bym ich wszystkich na drzewo wysłała. Bo jeśli już tak duża grupa ludzi nie zauważa tak banalnych błędów, to raczej proponuję trzymać się z daleka od tłumaczeń. Żeby nie być gołosłowną, kilka przykładów. Te akurat pochodzą z American Horror Story, ale ostatnio zdarzyło mi się obejrzeć serial Chuck z równie wspaniałymi efektami.
„You can go ahead and make fun of us” – możesz iść dalej i świetnie się bawić.
Pewnie, tylko nie wszyscy świetnie bawią się przy tym tłumaczeniu, bo wyśmiewać kogoś, kpić z niego to  nie zawsze to samo, co dobrze się bawić. Na pierwszą część tłumaczenia spuszczę miłosierną zasłonę milczenia.
“Emergency c-section” – pogotowie ratunkowe.
No w sumie na cesarkę można jechać na pogotowie ratunkowe.
“I can beat the shit out of you” – mogę robić ci to gówno cały czas.
Nie wiem, jakie gówno chce robić komuś autor, ale warto byłoby zaznaczyć, że bohater będzie spuszczał wpierdol.
”Why does a ghost need a watch?” – dlaczego duchy muszą to oglądać?
Pewnie dosięgnęła ich klątwa źle przetłumaczonego serialu. A tak przy okazji: po co duchom zegarek?
“You disappeared on me.” – rozczarowałaś mnie.
Ty mnie rownież, dlatego wolałabym, żebyś zniknął, całkiem jak bohaterka.
“No, it’s too soon” – nie, jest za późno.
W sumie za wcześnie, za późno, co za różnica…
A już wisienką na torcie jest tłumaczenie w połowie seriali jakże popularnego „look,…” jako „patrz,…”. Zęby mnie bolą od ciągłego zgrzytania, bo nie trawię tego „patrz”. Jak można być tak ograniczonym, żeby po iluśtam latach oglądania amerykańskich seriali, w których „look” pada co trzy minuty nie wiedzieć, że najbardziej adekwatne tłumaczenie na polski to „posłuchaj”. I mamy takie wynalazki jak „look, we can’t be together any more” – „popatrz, nie możemy być dłużej razem”. Znaczy co, na czole ma to napisane, czy jak???
Takich wspaniałych tłumaczeń jest więcej. Niektóre wynikają z trudności usłyszenia jakiegoś słowa albo z trudności jego przetłumaczenia (dlatego na przykład Shrek, choć wybitny, chwilami różni się od oryginału, jak dzień od nocy) i te błędy mnie nie denerwują. Wiem, że samam miałabym z nimi problem. Ale takie, jak podałam, z pierwszego lepszego serialu, to doprawdy plaga złych tłumaczeń. Tłumaczeń robionych przez ludzi, którzy nie mają większego pojęcia o języku, a przy trudniejszych frazach zwracają się do internetowych translatorów, które też nie mają o nim pojęcia. Na szczęście są też przypadki doskonałych tłumaczeń (vide: Shrek, ale również choćby House) i za to trzeba być wdzięcznym.

2 komentarze:

  1. Look, a ostatnio słyszałam w serialu, że coś tam to "bread and butter for me" jako "to dla mnie bułka z masłem".

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak. Zamierzam robić listy co ciekawszych tłumaczeń i przedstawiać je moim dzieciom. To naprawdę jest świetny pomysł na lekcję. I dzieciaki mają ubaw, i ja.

    OdpowiedzUsuń