Sama nie prowadzę, nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy. Jednak czasami zdarza mi się obejrzeć jakiś program motoryzacyjny, głównie dzięki mojemu mężowi. No i właśnie dzisiaj tak mi się zdarzyło. Program "Uwaga, pirat" na TVN Turbo. Przecudny, chociaż mam dzisiaj chyba słabą cierpliwość, bo chętnie bym zajechała niektórym z tych kierowców. Podejrzewam, że przypadkiem, ale wszyscy kierowcy w dzisiejszym programie to byli mężczyźni. A może rzeczywiście mężczyźni są częściej zatrzymywani...? Nie wiem i nie o to tu chodzi.
Ogólnie większość tychże mężczyzn grzecznie przyjmowała mandat, oglądając taśmę i kajając się przed panami policjantami. Znalazł się jednak pewien pan, który musiał, po prostu musiał być mądrzejszy. Przekroczył dozwoloną prędkość o 90 kilometrów na godzinę. Zamiast 70 jechał 160. Słodkie... Ale nawet nie o to chodzi. Zamiast grzecznie przyjąć mandat i punkty karne, ewentualnie ich nie przyjąć (a tego już bym nie zrozumiała), zaczął się kłócić. Najpierw stwierdził, że zatrzymali go za późno, bo mogli wcześniej, od razu jak tylko przekroczył to 70 kilometrów. Potem twierdził, że na znaku było ograniczenie do setki, a w ogóle to on mógł tego ograniczenia nie zauważyć, bo mogło mu coś do oka wpaść. Stwierdził też, że zamiast mandatu to mogliby mu panowie policjanci dać upomnienie i też byłoby dobrze [sic!]. Ale że telewizja jest, to oni chcą się popisać. W końcu stwierdził, że oni się na niego uparli, bo dlaczego na przykład drogówka nie stoi gdzie indziej tylko na trasie.
Co zdumiało mnie chyba najbardziej to fakt, że panowie policjanci w ogóle z nim dyskutowali. Kurczę, chyba bym nie zdzierżyła! Mogli mu po prostu wypisać ten mandat i mu go dać, a oni grzecznie mu tłumaczyli, co, jak, dlaczego i po co. W sumie to przypomniał mi się rok szkolny, kiedy to zamiast ochrzanić ucznia, który na to zasłużył, muszę mu się tłumaczyć. W końcu pan przyjął ten mandat i oburzony, mrucząc coś pod nosem, poszedł do swojego samochodu. Nigdy takich ludzi nie zrozumiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz