Jak do tej pory wszystko działo się szybko. Już trzy razy byłam na usg, już mam film z usg, mdłości, chroniczne zmęczenie, czyli same cudowności ciąży.
Teraz wszystko jakby się zatrzymało. Gdyby nie te zdjęcia i film to pewnie powiedziałabym, że to ciąża urojona. Brzuch prawie mi nie rośnie (choć prawie robi wielką różnicę), nie czuję żadnych wielkich zmian, dziecko jeszcze nie kopie, a na następne usg będę musiała jeszcze trochę poczekać. Na dodatek nie wiem, czy to chłopiec, czy dziewczynka, a chciałabym wiedzieć. Tak po prostu bym chciała, bez żadnego powodu. I dość mam tekstów pod tytułem "ważne, żeby było zdrowe". Nie, nie ważne, wszystko jedno, bylebym wiedziała czy chłopiec, czy dziewczynka (to oczywiście ironia). Pewnie, że ma być przede wszystkim zdrowe, ale płeć też chcę znać i nic na to nie poradzę. Przynajmniej mamy już imię i dla chłopca, i dla dziewczynki...
Poza tym boję się. Dzisiaj konkretnie. Boję się dalszego ciągu, boję się porodu, boję się ludzi, którzy mi będą przy tym porodzie asystować, boję się, czy dziecko będzie dobrze rozwijało... Boję się.
Na szczęście nie mam tak codziennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz