Mój kochany mąż ogląda wyścig, więc mam chwilę całkiem dla siebie :) Też kiedyś lubiłam Formułę 1, ale mi przeszło, teraz tylko na koniec pytam:
-Który był Kubica?-i tyle mi wystarcza do szczęścia.
Dlatego właśnie mogę chwilę pomyśleć o swoich sprawach, bo wiem, że małżonek zatopiony jest w wyścigu i o nic nie będzie mnie prosił.
Zastanawiam się już od jakiegoś czasu, dlaczego mój własny potomek tak bardzo mi dokucza. Mogę jeść tylko owoce i warzywa, pić tylko wodę mineralną, żadnych odstępstw ani malutkich grzeszków, bo potem czekają mnie dwa dni odchorowywania.
W sumie powinnam się chyba cieszyć, biorąc pod uwagę moją wcześniejszą "dietę". Doszłam do stanu otyłości, nawet nie nadwagi, co nie robiło mi dobrze. Moje dziecko już od najmłodszego okresu (bo przecież nie lat:)) uczy mnie, że tak nie wolno i trzeba się dobrze odżywiać. Tylko dlaczego jednocześnie postanowiło uprzykrzyć mi życie ciągłymi mdłościami?
W sumie powinnam się chyba cieszyć, biorąc pod uwagę moją wcześniejszą "dietę". Doszłam do stanu otyłości, nawet nie nadwagi, co nie robiło mi dobrze. Moje dziecko już od najmłodszego okresu (bo przecież nie lat:)) uczy mnie, że tak nie wolno i trzeba się dobrze odżywiać. Tylko dlaczego jednocześnie postanowiło uprzykrzyć mi życie ciągłymi mdłościami?
Teraz chudnę, co chyba w 4 miesiącu już nie do końca jest pożądane, ale jakoś ciężko mi narzekać. Tyle czasu walczyłam, żeby trochę schudnąć... No cóż, może nie walczyłam aż tak, brak mi było silnej woli, ale się starałam. Teraz chudnę beż żadnych absolutnie starań.
W końcu poczułam, że nie mieszczę się prawie w żadne dotychczasowe ubrania. Nie mogę powiedzieć, że mnie to martwi, wręcz przeciwnie. Tyle czasu czekałam na jakąś manifestację tego malucha, że teraz tylko się cieszę. Oczywiście, widziałam go na USG, ale to nie to samo. Brakowało mi jakiegoś konkretnego brzuszka-oczywiście poza tym moim. Doczekałam się.
Staram się cieszyć tą ciążą, ale czasem jest ciężko. Źle się czuję i nie mam jak od tego uciec. Jedyne pocieszenie to fakt, że małe czuje się świetnie. Jak ostatnio oglądałam je na USG to mogę powiedzieć, że czuje się bardzo dobrze, jak u siebie.
Zaskoczona byłam, kiedy zobaczyłam, jak to maleństwo się odwraca. Wiem, że może to głupie, ale nie myślałam o tym, że takie małe dziecko się rusza. Jakoś w moich wyobrażeniach na początku sobie leżało i rozwijało swoje narządy :) Tymczasem na własne oczy zobaczyłam, że się odwraca... zresztą tyłem, co nie świadczy o nim dobrze :) No ale skoro matka jakimś USG zakłóca mu spokój, to miało prawo się wkurzyć. To było niesamowite przeżycie, zobaczyć, jak dziecko się rusza, chociaż niestety na razie nie mogę tego poczuć. Nie da się tego opisać.
Już nie mogę się doczekać, kiedy poczuję się lepiej, kiedy zacznę czuć ruchy tego maleństwa, kiedy poznam jego płeć... Na wiele rzeczy nie mogę sie doczekać. Ale przede wszystkim nie mogę się doczekać, kiedy już będzie przy mnie i będę mogła obserwować, jak się zachowuje na zewnątrz.
Najbardziej rozczulają mnie dziecięce stópki. Kiedy takie dziecko sobie leży i wierzga tymi stópkami to nie mogę powstrzymać aię od uśmiechu (chociaż akurat teraz to łez wzruszenia, taki czas). Poza tym nie mogę napatrzeć się na minki takiego małego człowieczka. Czasami, jak oglądam jakiś filmik albo zdjęcia, to aż boki zrywać. Szkoda tylko, że tak szybko rosną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz