sobota, 27 czerwca 2009

Coś o mnie.

Mało będzie o mnie. Znaczy dużo, ale nie konkretnie o mnie, tylko o artystach, których lubię albo za coś cenię, więc trochę i o mnie. Podobno sympatie człowieka świadczą o nim samym, więc może dzisiaj kilka osób przestanie czytać tego bloga :)
Po pierwsze Sting. Jest on dla mnie inspiracją, pełnią talentu i absolutnym wzorem idola. Jego głos uspokaja mnie zawsze i w każdej sytuacji. Kocham jesgo piosenki z czasów The Police, uwilebiam te z czasów solowej kariery. Z wiekiem wprawdzie coraz bardziej przemawia do mnie The Police, ale nadal kojący szept Stinga w jego piosenkach ma na mnie ogromny wpływ. Chyba żaden inny piosenkarz ani zespół tak bardzo do mnie nie przemawia.
Nie może tu też zabraknąć Michaela Jacksona. I to nie dlatego, że nie żyje. Wprawdzie myślałam o tym, czy by go nie opuścić, bo ostatnio stracg lodówkę otworzyć. Patrzy na mnie z gazet, telewizji i portali. Jednak kiedyś byłam jego prawdziwą fanką :) Taką, która zbiera artykuły i zdjęcia, słucha bez przerwy jego utworów, etc. Dlatego muszę jego też uwzględnić. Z tym, że jego ostatnie płyty do mnie nie przemawiają, wolę czasy "Bad" czy "Thriller".
Jeśli chodzi o aktorów to najbardziej lubię Christiana Slatera. I tu muszę się przyznać, że nie zawsze ze względu na jego talent aktorski... po prostu mi się podoba. Nie jest może Bradem Pittem, ale taki już mój gust. Nie powiem, że wszystkie jego filmy są cudne, bo miał sporo wpadek, ale wśród moich ulubionych jest niezapomniane "Morderstwo Pierwszego Stopnia" i "Prawdziwy Romans". Na pierwszym zawsze płaczę, drugi zapiera mi dech w piersiach.
Poza tym w sumie w jednym rzędzie stoi Tom Hanks, Kevin Bacon, Robert Downey Jr. i kilku innych. Z aktorek najbardziej lubię Whoopi Goldberg. Żadna inna tak naprawdę nie przychodzi mi do głowy.
Wśród pisarek i pisarzy najbardziej cenię Krystynę Siesicką i Małgorzatę Musierowicz. To one mnie ukształtowały, kiedy byłam jeszcze smarkulą. Znaczy wtedy wydawało mi się, że jestem dorosła i wszystkowiedząca (kurczę, moje dziecko też takie będzie!). Poza tym mam mnóstwo sympatii wśród pisarzy, bo dużo czytam, choćby taki Stephen King czy Jonathan Caroll. Jednak ostatnio, czyli w ciąży, odpuściłam sobie nieco poważniejszą literaturę, bo się relaksuję. Dość mam stresów z ciążą, żeby jeszcze się dołować.
O filmach pisać nie będę, bo jako filmowa maniaczka oglądam zbyt wiele, żeby rozpisywać się o ulubionych dziełach.
Może jestem płytka, może nie czytam ani nie oglądam wielkich dzieł. Może wolę lekką literaturę czy śmieszne filmy od tych wszystkim "wielkich i nagradzanych" (nie, harlequinów nie czytam), ale mnie ze sobą dobrze. Czasami, gdy jeździłam jeszcze pociągiem, ale już nie musiałam się uczyć, bo byłam po studiach, obserwowałam tych wszystkich wielce mądrych studentów, którzy wyjmowali wspaniałe dzieła, a ja w tym czasie czytałam jakieś głupawe pisemko, jakiś tabloid. Widziałam te ich litościwe spojrzenia. Widziałam też, że wyjątkowo rzadko zmieniali strony... I za każdym razem myślałam sobie, jaka to szkoda, że nie potrafimy przyznać, że lubimy w gruncie rzeczy te wszystkie tabloidy...
Ja lubię. Nie będę kombinować ani kłamać. Czytam, nieregularnie, ale jednak, większość tabloidów, których z tytułu nie wymienię. Czytam też portale plotkarskie. Co mi to daje? Nic, ale to lubię, przyzwyczaiłam się. Wiem dzięki temu, kto jest kim i kto co zrobił, chociaż-gwoli ścisłości-w niewiele plotek tak naprawdę wierzę.
Nie uważam, żeby osoby umilające sobie w ten sposób czas były mniej warte czy gorsze. Oczywiście pomijam osoby uzależnione, które poza gwiazdami i ich życiem nie mają innych zainteresowań... Chociaż żal mi czasów, kiedy miałam swój scrapbook. Teraz już nie mam, jestem zbyt dorosła i zbyt poważna :) Może kiedyś będę zbierać zdjęcia i artykuły z moim dzieckiem ;) 
I to chyba na razie wszystko o mnie.

1 komentarz:

  1. też się wychowałam na Musierowicz, Siesickiej, wcześniej wszystkie Przygody Tomka (nie pamiętam, Szklarski?), potem Carroll (jego cytaty do dziś mi towarzyszą,ale ostatnie ksiażki miał gorsze), Wharton. potem rzuciłam się na Marqueza i Cortazara, ale już z większym trudem. przy tym ostatnim utknęłam, nie przebrnęłam. po studiach mam taki odrzut - zbyt mądre ksiażki mnie męczą, a ja chcę się zrelaksować, a nie pocić, ale harlequinów też nie czytam :)
    plotki czytam czasem z nudów na onecie, ale bez większego zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń