niedziela, 21 czerwca 2009

In vitro.

Ostatnio oglądałam jakieś wiadomości, a tam znowu na temat in vitro. I znowu beznadziejne gadanie, żeby tego zabronić. Można w pewnym sensie stwierdzić, że mnie to nie dotyczy. Jestem jedną ze szczęśliwych osób, którym udało się bez pomocy zajść w ciążę. Jednak mimo wszystko jako kobieta mam do tego stosunek bardzo emocjonalny i zgoła nie zgadzający się z opinią niektórych panów czy pań polityków. 
Nie dosyć, że te pary niejednokrotnie muszą spędzić długie lata na bezowocnych próbach, nie dosyć, że same muszą za wszystko płacić, od badań począwszy, na samym zapłodnieniu skończywszy, to jeszcze muszą słuchać takiego beznadziejnego gadania pustych głów, które-nie mając pojęcia, o czym naprawdę mówią-prawią kazania. Nigdy w życiu nie pogodzę się, że ktoś wciska się tam, gdzie go ani nie chcą, ani nie potrzebują. 
Religia to całkiem inna sprawa. Jeśli ktoś jest na tyle wierzący, że nie zgadza się na in vitro, nie mogąc mieć dzieci, bo wtedy postępowałby wbrew swojej wierze, to niech i tak będzie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zabierać szansę tym, którzy chcą zostać rodzicami w taki czy inny sposób. 
I nikt nie przekona mnie, że istnieje jeszcze adopcja. Oczywiście, że istnieje, ale to wersja dla osób, które są na tyle odważne, że się na to decydują. Są i tacy, i chwała im za to, jednak w pełni rozumiem osoby, które na adopcję się nie decydują. Miałam swego czasu do czynienia z dziećmi z domu dziecka i wiem, że adopcja takich dzieci to ogromne wyzwanie. Nawet jeśli jest to niemowlak, tak naprawdę nic o nim nie wiadomo. Jakie czekają go choroby, jakie problemy, gdy dowie się, że jest adoptowany... Na adopcję potrzeba wiele siły, którą nie wszyscy posiadają. 
Tymczasem posiadanie własnego maleństwa, które samemu się urodziło, to zupełnie inna sprawa. Dlatego też szlag mnie jasny trafia, kiedy politycy w imię jakiejś pokręconej moralności, a właściwie pod dyktando kościoła, postanawiają stać się bardziej święci od Boga i zabronić zapłodnienia in vitro. Jeśli Bogu by się to nie podobało, pewnie ludzie nie wynaleźliby tego sposobu, albo po wynalezieniu znowu zesłałby na nas potop. Tymczasem żyjemy, więc albo Bóg się z tym zgadza, albo... Nie, na temat religii nie będę się wypowiadać.

1 komentarz:

  1. dokładnie i w 100 procentach się z Tobą zgodzę. a odnośnie religii - przede wszystkim jestem człowiekiem, jak każdy, jestem Polką, jestem kobietą, i niech takie osoby decydują o in vitro. a to, czy jestem katoliczką czy nie, to moja sprawa. państwo nie powinno kierować się względami religijnymi, bo nie wszystkie kobiety Polki są katoliczkami.

    OdpowiedzUsuń